Z czym je się je?


Blog został założony przez Inkę, swego czasu zawziętą Makoszkowiczkę. Tam kupiła pierwszego konia i poznała wyjątkowych ludzi, a między innymi uzależniającą jak same zwierzęta Artemidę. Pokazała jej stronkę i tak oto bazgrzą coś we dwie!
Inka ma lat 19, Arcia 18, łączyło je chodzenie do klasy biologiczno-chemicznej i posiadanie (z szacunkiem dla naszych wierzchowców) koni - och, pardon - stworka huculskiego i konia prawie hanowerskiego :). Mieszkają na wschodzie Polski, na dwóch krańcach województwa lubelskiego. Powinny zajmować się szkołą, nauką, obowiązkami... Ale jeszcze kiełbie im we łbie i nieraz spędzanie czasu z końmi i tym, co z nimi związane jest ich słodką ucieczką od codzienności. Interesują się tworzeniem (rysunkiem, pisaniem, etc.) a także psychologią, etologią, komunikacją międzygatunkową i hipologią oczywiście.

Blog skupia się na ich końskopochodnych przemyśleniach oraz doświadczeniach.

Zdjęcia, jeśli nie należą do nas, udostępniane są dzięki uprzejmości ich autorów.

niedziela, 25 września 2016

NEW DAY, NEW LIFE


You know how I feel... PA RAM PA RAM PA RARARARAM 
It's a new dawn it's a new day it's a new life... for me AND 
(convincing myself...) I'm feelin' good

1. Kiki od miesiąca z kawałkiem siedzi w nowym domku z nową super Pańcią :). Odwiedziłam dziewuchy, mają się dobrze.

megagupi zaciesz

2. DAJANKA przybyła, kąpałyśmy się w Bugu (cicho sza, straż graniczna nie zauważyła) i ogólnie jest najwspanialszym lekiem na deprechę. Odwiedziłam ją także w dniu treningu z Olgą Michalik.

3. Jadę do pracy :) nareszcie, Boże nareszcie. Wyrywam się przytłaczającego domu, przyznaję - będę tęsknić za przepięknymi nadbużańskimi terenami, ALE TO PRZESTAJE MIEĆ ZNACZENIE, kiedy przybywa wizja robienia tego, co KOCHAM.




krótko zwięźle - ciao!


sobota, 16 lipca 2016

and you gotta do the work work work work

Wrocilam i już jade z powrotem do Ducherow
W Polsce czas spędzony bardzo owocnie, udałam się do Olgi Michalik znów, 3 dni pod rząd miałam treningi na Waterlily

Przez te 3 dni w głowie poukładało mi się sporo. Robiłysmy dużo wolt, serpentyn, przejść na kołach, piruety w stępie, ustępowania od łydki, ostatniego dnia także dodania i skrócenia. Sęk tkwił w tym, żeby wykonane to było z jakością, lekkością i precyzją, wszystko dokładnie wyjechane, koń zaangażowany, dosiad odpowiedni.
Z dnia na dzień coraz lepiej zgrywałam się z kobyłą,zauważyłam też jak istotna jest rozgrzewka konia w stępie, przykre jest to że niektórzy jeźdźcy traktują ten chód jako przykry obowiązek. Ja uwielbiam pracować z koniem w stępie!!!
Ostatniego dnia jeździło mi się po prostu genialnie, uzyskałam galop taki że wow o ja cie sune totalnie cudowny! koń całym sobą pracował, tańczył dla mnie! I tego dnia także robiłam zagalopowania ze stępa, wspaniałe przejścia w dół, gdzie pierwszego dnia nie mogłam poprawnie zagalopować na kontakcie :)
co zapamiętać:
*ustępowanie od łydki: koń ma być prosty, lekko ustawiony, przód ma się krzyżować a zad ma pchać przód do przodu wychodząc spod kłody. Nie może być za bardzo w bok!
*koń nie może lecieć na przód, przyspieszać, odpowiada za to sprawiedliwa ręka; koń sprzeciwiający się kontaktowi- napychamy na obie wodze; koń na kontakcie- jedziemy na zewnętrznej, rozluźniamy wewnętrzną co nie zawsze oznacza gięcie szyi
*praca nad zebraniem w galopie: najpierw wyjedź konia do przodu żeby uruchomił zad, przy tym ma mieć głowę w dole, dopiero gdy aktywnie idzie półparada, a kiedy się skróci- bacik na zad żeby przyspieszyć zadnie nogi
*zagalopowania: trzymać kontakt, kiedy masz konia wychodzącego z kontaktu w górę przed zagalopowaniem opuścić mu szyję jeszcze niżej
*przejścia w dół: nie rzucać kontaktu po przejściu, siedzieć osadzonym w siodle, ale luźno, bez napinania i usztywniania, czekać na konia!
Wydaje mi się że pani trener była zadowolona z efektów :)
CHCĘ WIĘCEJ!

Baziek jest w klinice w Janowie, miał usunięte 2 zęby i kawał kości :c jutro odwiedziny
mój misio mały

sobota, 18 czerwca 2016

Eine Katastrofe

Masakra totalna. Jestem załamana. Bazio męczył się 2 tygodnie w klinice, właściwie po NIC. Na darmo. Wychudł strasznie, opoje na nogach, cały pozdzierany .. (odwrotna reakcja na narkoze i szamotanina w poskromie). Nie będę wrzucała szczegółowych zdjęć jak wygląda, bo znowu sie porycze. Poglądowo:





Teraz wrócił na łąki, czeka na usunięcie zęba.
był tu komentarz apropo sytuacji, ale stwierdzilam ze nie bede sie nikomu narazac i usune.

Myśleć pozytywnie.




Mrówka jest już ze mną w Ducherow. Upasła się jak świnia, kondycje straciła, ale widzę dzięki niej wyraźnie jak duży postęp zrobiłam przez ten miesiąc w kwestii kontaktu. Koniec z odbijaniem od wędzidła! Dużo pomogło mi jeżdżenie na doświadczonych koniach sportowych tutaj i treningi z Olgą Michalik. Póki co 2 ;) Ale i tak z mega skutkiem.





Trening u Olgi:
*kontrola tempa: kiedy koń biegnie, to go hamujemy ciągle, jedziemy wolniej. Kiedy nie idzie, jedziemy go mocniej
*czubek głowy i ramiona do góry, brak "fali Dunaju"  XD
*odrywać obie nogi, żeby sprawdzić osadzenie
*w stępie sie nie kitrać, powsrzymywać lekko ruch bioder


niedziela, 12 czerwca 2016

home, sweet home!

Tydzień urlopu! :D
Młodziki pojechały na kopel, za tydzień, jak wrócę, rozpoczną się bezpośrednie przygotowywania do wsiadania. No oprócz ogierka, ten jeszcze nie do końca rozumie że można sobie tak po prostu biegać w koło na tym samym, niskim poziomie energetycznym. Jestem natomiast dumna z tego, że pojął, iż bliskość człowieka oznacza podporządkowanie myśli i czynów pod jego wolę :) Dethlev, bo chyba tak ma na imię, wykazuje sie niebywałym intelektem i wrażliwością. W połączeniu z ogromnym lękiem separacyjnym, ogierzymi zachowaniami i panikowaniem przy nawet małej presji... nie jest to koń łatwy. Ale na pewno wybitny :')
Opiumek wszedł pod kontrolę i można już nim nawet bezpiecznie skręcać :) pokonuje drągi bez strachu, a nawet niewielkie przeszkody, co jest sporym sukcesem, bo na początku pracy panikował na widok JEDNEGO drąga leżącego OBOK niego.
Wszystkie młode skakały w korytarzu, ogromne wrażenie wywarły Lili i Anastazja, ta druga jest sporym zaskoczeniem. Titos okazał się niezbyt utalentowany, pomijając że był tak spanikowany że zapomniał jak sie chodzi na lonży.
Nastąpił przełom z Lili, bo nie bryka kiedy wsadza się stopę w strzemię ;) Oraz z Otylią, bo pozwala sie złapać coraz szybciej i ogólnie zaczyna ufać człowiekowi. Całe szczęście bo już mi nerwy siadały z tą kobyłą...


Dziś odwiedzam Mrówkowca, jutro nareszcie do Bazia!!!! Siedzi w klinice wciąż, martwię się, ale czasu trzeba.
Arts

Kaju prosze o kontakt? :)

sobota, 28 maja 2016

surowica sie gotuje

Młode jak młode, powoli do przodu.
Uri był już na hali, jeździło na nim szeleszczace opakowanie po karmie dla psa, worki ze słomą, butelki obijające nogi... Dziś w boksie dostanie siodło na plery.
Tajfun miał TUV, niestety ma chipy i to aż 5!
Titos pozwolil sie glaskac leżąc rano. Super uczucie, bo to znaczy ze zaufał. Dzis idzie na hale, pojezdzi na nim w boksie reklamówka.
Espozito dziś bedzie bardzo dużo habituowany. Był juz na krotkim spacerze poza stajnie i świat go nie zjadł narazie.
Anastazja dzis bedzie mocno habituowana. Pierwszy spacer tez zaliczony aczkolwiek nie umie wychodzic na koło, jest zbyt nieufna, nie chce jej nakładać presji narazie.
Ogier dzisiaj używał mózgu poza stajnią, ale było ciężko... 2h mu poświęciłam... Jutro praca nad zaufaniem bo dzis głownie o dominacje i posluszenstwo chodziło. Ostatecznie stał i nie ruszał nogami, kiedy miał stać i szedł za mną z opuszczona szyja. Nawet obok klaczy. Jednak musiałam sie o to srogo upomnieć.
Lili wczoraj lonża na kantarze oczywiście, bardzo grzeczna (po 2 sesjach lwa i habituacji). W boksie przymiarki do pierwszego dosiadu. Poszly tak niesamowite bryki... Hehehe. Dobrze ze wyszlam z boksu szybko :) uspokoila sie, przelizała. A po pol godzinie stałam na barierce boksu (nad Lili) i zakladalam jej noge ma plecy. Przelizywała i byla nieruchomo
Unikata lonza i pogodzenie sie z siodlem. Dzis przymiarka do wsiadania
Opium dzis bardzo dobry, po dwudniowej przerwie bardzo energiczny, fajnie sie rozluznia i bardzi szybko skumal odchodzenie od łydki. Jezdze go w dole ze zmianami ustawienia- wciąż jest zblokowany przy ustawianiu na lewo, czesto przyspiesza w kłusie tak ze wpada w galop, w galopie gubi nogi. Ale generalnie idzie jak burza do przodu. Przypomina mi Bazia :)
Mrówka dojezdza za tydzień. Bazalt w pon do kliniki na usuwanie zęba
Jezdzilam na koniu do Grand Prix, piruety w galopie, lotne, ciągi... 17letni ogier Fantomme :) byl ogień
Alez

poniedziałek, 23 maja 2016

Jak pracować z surowym koniem?

Co to znaczy surowy koń?
Mam tu na myśli 3 lub 4latka (zazwyczaj), który właśnie przybył do stajni z łąk, gdzie wraz z rówieśnikami spędził dzieciństwo. Ogólnie, koń który miał kontakt z człowiekiem tylko jako źrebie, jeżeli mamy szczęście to jako źrebie był imprintingowany albo chociaz wymasowany i uczony stać na uwiązie. (Wiązanie źrebaka polega na tym że dwutygodniowe maleństwo na kilka minut przywiązuje sie w boksie na uwiązie. Czeka sie aż źrebie zrozumie, że szarpanina nie pomoże i że musi odpuścić, wtedy stoja jeszcze minute i sie je oswobadza)

Więc sytuacja wygląda tak: fajnie, chce zacząć zajeżdżać swojego młodzika ale on nawet nie pozwala sie dotknąć, co dopiero założyć kantara! Nie wspominając o tym że konik będzie musiał zrozumieć chodzenie na uwiązie, lonżowanie (okrążanie) i co najgorsze: przełamać lęk separacyjny (u młodego konia niestety zazwyczaj bardzo silny)

I co teraz?
W internecie jest wiele materiałów o pierwszym dosiadaniu koni (czyli potocznie o zajazdce). Zwykle w tych materiałach jest informacja że prace na lonży i wsiadanie musi poprzedzić praca z ziemi w boksie.
No ale czy to jest wystarczajaca informacja? Co z tego ze mam konia zamknietego w boksie kiedy on wciąż panikuje gdy sie do niego zbliżam? Ludzie siegaja wtedy po smakołyki. Może to być tragiczne w skutkach. Owszem, smakołyk dany raz na jakiś czas, w odpowiednim momencie, zwłaszcza na początku, przyczyni sie do wzrostu zaufania. Jednak młody koń, aby sie uczył musi być świadomy tego co sie dzieje. Musi rozumieć kiedy ma stać i tolerować to co robimy, kiedy ma ustąpić, kiedy ma do nas podejść, kiedy ma sie cofnąć, kiedy robi coś dobrze, kiedy robi coś źle. Smakołyk jest pomocny żeby koń zrozumiał że zrobił coś dobrze oraz kiedy chcemy by do nas podszedł (ale to też nie może byc główna przyczyna dlaczego podchodzi). No ale, po kolei.
Dlaczego taki wstęp?
Od nas zależy czy nasz koń wyrośnie na świadomie myślącego, kreatywnego, podporządkowanego i spokojnego wewnętrznie przyjaciela czy na rozpieszczonego, niestabilnego emocjonalnie, wiecznie sie wiercącego, spinającego sie przy nowych zadaniach konika maszynowego na pilota, który sie zacina.

Oto lista rzeczy, które musisz po kolei zrobić, żeby zminimalizować ryzyko nieporozumień przed pierwszym wyjściem z boksu;
1. Pierwsze przestawianie w boksie
2. Pierwszy dotyk
3. Nauka tego by koń po każdym wykonanym zadaniu poszedł za tobą
4. Wymasowanie całego ciała aż koń będzie ziewał
5. Nałożenie i zdjęcie kantara minimum 5 razy poprzedzone wymasowaniem uszu
6. Nauka ustępowania od nacisku uwiązu
7. Wymasowanie ciała szczotką, lonżą, batem
8. Zarzucanie lonzy na szyje i plecy: koń stoi i sie nie spina
9. Nałożenie pętli z lonży na tułów, koń rusza za tobą i nie robi sobie nic z paska wokół brzucha
10. Nauka zgięć bocznnych szyi, odangażowania zadu, ustępienia łopatką.

Cały czas stosujemy zasade przeplatania pracy przesuwającej z pracą nad zaufaniem: np Twoj koń ustąpił na nacisk kantara, super, zdejmuje mu kantar i masuje mu głowe. Zakładam kantar, robimy kilka kroków, super. Wydech i pozwalam podejść. Jak podejdzie, pokazuje mu ze jest najwspanialszym koniem na ziemi albo głaszczac albo dając swiety spokój na chwile. (Zalezy czy mamy do czynienia z intro czy ekstrawertykiem)

Osiągnięcie tego mi zajmuje z młodymi końmi 4 sesje treningowe. Pierwsza kończy się na pierwszym dotyku. Druga obejmuje zakładanie kantara, wymasowanie ciała i zrozumienie chodzenia za mną. Trzecia przeplata czyszczenie i masowanie z nauką ustępowania od presji z zachowaniem zasady że po odejściu od presji koń ma podejść o wtedy chwila głaskania po pysku. Ostatnia sesja to przygotowanie do spaceru: szlify ustepowania łopatki i wchodzenia na koło, odangazowania zadu, zgiecia szyji (to jest trudno skumać niektórym koniom, więc odkładam to na potem), koniecznie cofanie. Jako praca nad zaufaniem: zakładanie pętli z lonży, zarzucanie sznurka od bata na plecy zad i szyje (w rozluznieniu konia!)

Kiedy juz mam to opanowane: pierwszy spacer poza boks
Z mojego doświadczenia wynika że koń nagle straci poczucie bezpieczeństwa i bardzo silnie zapragnie wrócić do stajni. To nie może być możliwe. Najlepiej jeśli możemy prosto ze stajni wyjść na ogrodzony prostokątny padoczek, zamknąć drzwi od stajni i puścić konia luzem.
Nie każdy koń zachowa sie jak wariat, ale przez moją głupote w przeciągu 3 dni zrobiły mi to (niekontrolowana ucieczka do stajni) aż 4 młode konie. Także zamykajcie stajnie. Mimo że młode, toto silne ;) A i koniecznie na pierwsze wyprowadzanie i spacery rękawiczki!!

Więc, kiedy już wyjdziemy ze stajni puszczamy konia luzem i robimy metode "lwa". Koń szybko załapie, bo przygotowany został w boksie że ma do nas podejść i wtedy jest fajnie. Mi lew zajmuje jakies 10 do 20 minut zależnie od konia. Metody tej nie bedę tu opisywać bo szkoda mi czasu, jest mnóstwo instrukcji w internecie.  W każdym razie, na koniec młody koń musi za nami chodzić, odchodzić w kąt padoczku oddalony od stajni (w niektórych przypadkach może to być na linie, zwłaszcza z nieufnymi końmi). Wtedy krok po kroczku wracamy do stajni. Obchodzi nas narazie tylko czy koń idzie za nami i czy sie na nas nie wpycha. Dobrze też aby był w miare skupiony. (Polecam filmil na yt, chyba "horses that easy distract in new places", Kajucha zgadza sie tytuł?)

Kolejna sesja treningowa: daj koniowi spokój. Czyli po prostu z nim przebywaj. Głaszcz, masuj, nie wymagaj.

Następna to po wyczyszczeniu i powtórzeniu w boksie zgięć szyi, ustępowań zadu, łopatki, wyjsc na koło i podejścia, cofnięć etcetera cetera, wychodzimy na padoczek na lonży. Na padoku muszą być tym razem końscy kumple. Chodzi o to, by koń pozostał myślami z nami. Ma sie skupiać na chodzeniu za nami, zatrzymywaniu, cofaniu i zgięciach szyi.  Odczulamy go na bat. Potem dajemy mu spokoj.

Nastepna sesja to sesja kluczowa w bezposrednim przygotowaniu do lonżowania. Koń wychodzi na pusty padok. Mamy go na lonży przypiętej do kantata, mamy bat. Po oprowadzeniu go w różnych kierunkach powinien być skupiony. Jego skupienie potrwa kilka minut, wtedy będzie myślał o tym czego od niego chceny. Potem pomysli o stajni i kumplach.
TO BARDZO WAŻNE. Jeżeli nie skończymy wymagać w odpowiednim momencie to koń może zacząć ciągnąć lub sie nawet wyrwać w stronę stajni. Młody koń dosłownie kilka minut jest w stanie sprostać wymaganiom. Oczywiscie to zalezy od kunia. (Tajfun pozostaje ze mną do 10 minut, Espozito krótka chwila).
Czas skupienia na nas przez konia jest zaszczytem i jedynym czasem kiedy koń świadomie sie uczy. Jeśli koń myśli o ucieczce bo sie boi- NIE UCZY SIE. Jeśli koń mysli o stadzie- NIE UCZY SIE.
Jak wykorzystać czas skupienia?
Robiac na zewnatrz to co w boksie: ustepowanie łopatki w efekcie czego koń wychodzi na koło. Odangazowanie zadu w efekcie czego koń podchodzi do nas. W dalszym lvl kon ma zrobic wkoło nas kilkak kółek, potem dopiero możw podejsc.

I tak sie bawimy aż kuń ogarnie :)

Na tą chwile jestem z moimi młokosami na tym etapie. Jak dojde dalej to opisze co sie nauczylam.

Co napewno wypróbuje na tobie młody koń?
*zje Twoje rękawiczki
*obwącha Cie od góry do dołu
*przeciągnie Cie w strone stajni
*kilka razy przeciągnie Cie w strone stajni
*bezczelnie zatrzyma sie na kole patrząc nostalgicznie w kierunku kumpli
*wlezie na Ciebie
*rozkocha Cie w sobie


Może wgl powiem co sie ze mną dzieje?
Jestem w pracy w Niemczech, w stajni sportowo hodowlanej. Mam pod opieką dwa przemiłe gniadosze: Uriego i Tajfuna które są najbardziej ufne i kontaktowe, opanowały już okrążanie. Kasztana Titosa, który okrąża już w kłusie (o dziwo z nosem przy ziemi!) ale musiałam mu poświęcić wiecej pracy nad zaufaniem. Espozito który jest mocno nieufny: na etapie pracy w boksie
, na uwiązie wychodzi poza stajnie tylko do drugiego konia (ma baaaardzo duzo siły i problem odsadzania zapamietany przez poprzednich ludzi). Anastazja, na etapie pracy w boksie, piękna i mądra, ale nieufna.
No i ogier... Który mnie dziś doprowadził do szału.. 2 h sie z nim bawiłam zanim troszeczke pokonałam jego lęk separacyjny i zaczął uzywac mózgu poza stajnią.
Czekają jeszcze na mnie 3 klacze: Lili, Unikata i Otylia.
Mam też wow aż jednego konia zajeżdżonego :) 5 letni Opium po folblucie od trakenki. Gruby, ale bardzo mądry. Będą z niego konie, oj będą :)

Pytania? Prosze o komentarze :)
Arts




piątek, 13 maja 2016

Myster Baz and good riding mystery

Chciałam, żeby ostatnia jazda Bazia we Wrzosówce była naprawdę udana. I wreszcie udało się zbliżyć mocniej do tego co uważam, że "jest OK". :)
Na rozgrzewce duuużo jazdy w przód w dół, zgięcia boczne szyi, ale wciąż w niskim ustawieniu, liczne przejścia. Po rozgrzewce 5 minut stępa w ręku, żeby mięśnie odpoczęły. Potem praca nad rozluźnieniem w galopie- koń mega cudownie odpuścił i wreszcie przestał napinać szyję i wisieć na ręku. Uzyskałam to poprzez ustępowania od łydki w galopie, lekkie zmiany ustawienia do wewnątrz i na zewnątrz, dużo dodań i lekkie skrócenia. Potem znowu 5 minut stępa w ręku. Na koniec praca w kłusie nad podstawieniem zadu- ustępowania od łydki, łopatki do wewnątrz, półparady na kołach. Potem praca nad zebraniem w galopie- półparady, gdzie koń mocno "siadał na zadzie" - tym razem musiał utrzymać taki chód przez dłużej niż cztery foule :) Potem kilka wężyków w kontrgalopie i rozkłusowanie znowu w przód w dół :)
Bardzo istotne jest dla mnie teraz odnalezienie prawidłowych proporcji w używaniu wodzy, gdyż zdarza mi się zbyt mocno trzymać kontakt lub kontaktu nie mieć prawie wcale- zwłaszcza na niskiej szyi. Najważniejsze jest jednak to, że musze sprawiać by koń myślał o swoich zadnich nogach i o ruchu w przód. To jest kluczowe dla dobrej pracy grzbietu i przekłada się to także na kontakt. Muszę ruch generować zamiast powstrzymywać.

 
ustępowanie od łydki


łopatka do wewnątrz

galop w rozluźnieniu i "zebraniu" hehe jak chce to użyje zadu
kłus roboczy

kłus pośredni


PS porównanie półparady w kłusie na przełomie 2 tygodni... a wystarczyło mniej się skupiać na ręku a więcej na dupce. efekt jest znaczny :)



niedziela, 8 maja 2016

Dzisiejszy dzień był bardzo owocny jeździecko.

Wczoraj z moją trenerką, Anią i jej koniem, Martinim pojechaliśmy do stajni Olgi Michalik na konsultacje. Profesjonalizm i oko trenerskie Pani Olgi tak mnie urzekły, że umówiłam się na trening, który właśnie dziś się odbył.
Została mi przydzielona do jazdy siwa klacz Waterlily, bardzo miła dla oka i sympatyczna w obejściu. Okazała się świetnie wyszkolonym, bardzo miękko noszącym koniem.
Jazda rozpoczęła się samodzielnym rozprężeniem, gdzie miałam możliwość zapoznania się troche z Lily. Perfekcyjnie reagowała na półparady, mega wrażliwa na łydkę, łopatki, ciągi i ustępowania- bajka, bardzo łatwo i miło :) Ogólnie nie spodziewałam się, że koń aż tak mi podpasuje. Nie wspominając już o fantastycznie dopasowanym sprzęcie: Veredusy, ogłowie Wembley, Prestige Helen... kosmos :) W dodatku testowałam nowe oficerki Cavallo, niestety nie pasują na mnie zbyt dobrze, ale jeździ się zajedwabiście. Potem przyszła pora na galop i tutaj wyszła na jaw słaba strona siwej: mocno ciągnęła w dół i do przodu ;) Aczkolwiek postępując zgodnie z wskazówkami udało się sprowokować konika do skrócenia, podstawienia i zelżenia na ręku. Następnie przeszłyśmy do pracy w kłusie ćwiczebnym. Dostałam świetny sposób na to jak sprowokować swoje ciało do prawidłowego siedzenia :) Okazało się to dużo prostsze niż myślałam- i dużo mniej wysiłkowe. W kłusie popracowaliśmy nad ustępowaniami od łydki. Na końcu wychodziły już naprawde super. Następnie znowu pracowaliśmy nad galopem i kiedy okazało się że pozwoliłam mojemu ciału odpowiednio mieścić się w siodle, nie musiałam się wysilać by wykonać półparadę - skrócenie w galopie. Koń od samego sposobu siedzenia czuł, że ma przejmować ciężar na zad.
Kluczowy okazał się dosiad.
*w ćwiczebnym przypomnieć sobie początki, rozluźnić nogi, puścić wszystko
*w galopie nie pchać, pozwolić sie nieść, po prostu siedzieć
*koń w kłusie nie może przyspieszać, przytrzymaj, kiedy koń zareaguje od razu minimalizujemy napięcie na wodzy
*w żuciu z ręki koń ma sie pochylić a nie ja :)

Ta jazda była cudowna! Wspaniały sprzęt, wspaniałe oko i rady trenerki, naprawdę dobrze wyszkolony koń, czego chcieć więcej? Ponadto przepracowaliśmy dokładnie to nad czym ostatnio płakałam: nad moim pełnym siadem i ustępowaniami od łydki. Dodatkowo dostałam fantastyczne wskazówki co do kontaktu. Spooooro mi się w głowie rozjaśniło. Wydaje mi się, że wywarłam niezłe wrażenie. Na pewno skorzystam z takiej przyjemności jeszcze nie raz.

A co było potem? Potem okazało się, że mój koń jest fantastyczny. Przeniosłam świeżutkie informacje na grzbiet Bazalta i efekt był niesamowity. Koń pracował na kontakcie, a ja z wyczuciem umiałam dopasować napięcie wodzy do sytuacji i jego reakcji. I w porównaniu do siwej Lily Baziek okazał się baaardzo mięki w pysku, bardzo łatwy w prowadzeniu i bardzo chętny do jazdy. Wreszcie jechałam na kontakcie, wreszcie prawidłowo siedziałam, wreszcie wykonałam super ustępowanie od łydki w kłusie- pierwszy raz tak fajnie poczułam jak równocześnie przesuwa się i przód i zad konia, nic nie wypada, jest super kontakt i wgl wszystko super :)) Pojechaliśmy też kilka super skróceń w galopie, wężyk w kontrgalopie, przejście z galopu do stępa! :)

Potem Mrówka, początek był dla niej trudny, bo się uparłam że koniec z akceptowaniem "półkontaktu" i że "przejadę ją przez wędzidło". W efekcie jazda była cudowna. Pierwszy raz w zyciu wykonałam lotną zmianę nogi na samodzielnie przygotowanym koniu!! Jestem dumna! Nie spóźnił się ani zad, ani przód, tak fajnie poczułam jak koń się unosi i nagle patrzę i nie mogę uwierzyć: udało się!! nareszcie!!

Baaardzo potrzebowałam takiej jazdy. Nie mogę się doczekać kolejnej! Mam filmiki z jazdy na Baziu, jak dostane od Kota to się tutaj pojawią :))
Arts

sobota, 7 maja 2016

rozszerzyć

No i galop przepracowany. Nie wiem co się stało, co takiego innego niż zwykle zrobiłam, ale dzisiaj rano koń mi w galopie pływał! :) Meeega przyjemne uczucie, w bardzo dobrej równowadze, z aktywnym zadem, dążący do ręki w dół, żujący. Pierwszy raz w galopie mi Baziek szedł do ręki. Wstyd sie przyznać :) Ale to znaczy, że będzie coraz lepiej. Półparady były troche sztywne, bo za dużo w tym ręki było, eh :/ czy kiedyś będę miała czyste sumienie po jeździe? Pierwsze kłusy były mocno nieregularne, bo miałam problem z "przejechaniem" konia przez wędzidło. Potem dopiero jak sie uparłam było dużo lepiej, czasem nawet całkiem nieźle. Udało mi się zrobić w pełni kontrolowane ustępowanie od łydki w kłusie i łopatkę do wewnątrz też w kłusie. !

jak trzymać kontakt
*nabierając kontakt angażuj konia łydką, lekko napinaj krzyż
*kontakt ma być prawdziwy od pierwszego kroku, nie łudź się że poprawisz brak łączności gdy zaczniesz robić elementy
*angażuj konia łydką
*wyjedź konia na wędzidło, angażuj łydką
*gdy koń próbuje wyrwać łeb do góry z kontaktu angażuj łydką
*gdy koń traci impuls zadnich nóg angażuj łydką
*gdy koń kroczy wspaniale, luźne biodra, nogi, kark, lekko napięty krzyż i brzuch, trzymaj kontakt "łopatkami",
*ustaw konia na zewnątrz, angażuj łydką, trzymaj kontakt
*zrób łopatkę do wewnątrz, angażuj łydką, trzymaj kontakt
*przejdź do stępa, trzymaj kontakt, odłącz łydki
*od razu zakłusuj- napnij krzyż, siądź i daj się unieść
*zrób kilka przejść na kontakcie
*kiedy uzyskasz wspaniałe zakłusowanie na kontakcie pochwal wewnętrzną ręką jednocześnie oddając wodze, przejdź do stępa, rzuć wodze

jak poprawić aktywność zadu, przyspieszyć zad
*nie pozwól koniowi spieszyć, znajdź rytm
*licz w głowie raz dwa raz dwa
*lekka półparada, myśl o tym żeby zwolnić, nie napinaj rąk
*dotknij batem zad 
*pozwól iść/ dodaj
*pamiętaj o rytmie
*półparada
*bacik
*dodaj


Jutro wsiadam na obcego, wyszkolonego konia
Zobaczymy co to będzie :)


środa, 4 maja 2016

poltura chyba zdana

Wczoraj bardzo przyjemna była Mrówka, znalazłyśmy wreszcie pewne porozumienie na kontakcie, wiele jest jeszcze do poprawy, aczkolwiek zaczyna to przypominać prawidłowe połączenie. Kucyk się stara, nie da się tego nie zauważyć. W galopie są momenty wspaniałe, gdzie potylica zostaje swobodna i pysk nie waży na ręku, zaś czuć elastyczne żucie. Po jeździe na buźce sztywna piana :) Pod koniec jazdy zdjęłam ogłowie i pojeździłam na cordeo. Pozytywnie mnie zaskoczył fakt że kucyk był banalny w prowadzeniu, zrównoważony i chętny. Wykonaliśmy nawet kilka lotnych na wyjściu z przekątnych, co prawda zadek się czasem spóźniał, jednak i tak jestem zadowolona. Problemy pojawiły sie gdy postawiłam małą przeszkodę. Kucyk miał odmienną opinię co do tempa, wyłączył myślenie, to samo zauważam gdy jeżdżę parkury. Teraz dobitnie sobie uświadomiłam że MUSZĘ to przepracować, że Mrówka MUSI być idealnie skontrolowana i MUSI zostać ze mną. Pozytywna ochota na skakanie- owszem. Natomiast kucor zarzucał turbo takie że nie mogłam wyjechać ze ściany bo nie było kontroli. Przepracowałam to. Na koniec jazdy założyłam ogłowie by pogimnastykować ją w kłusie na niskiej szyi, była bajecznie usłużna i nawet próbowała zapracować grzbietem utrzymując skupienie i równowagę.

Z Bazaltem byłam w terenie. O mało nie zabilismy się na drzewie które przed nami nagle wyrosło, ale oj tam. Byłoby śmiesznie dzień przed maturami zabić się na koniu. Sytuacja wyglądała mniej więcej tak, że jechaliśmy pełną petardą , nade mną wyskoczyła gałąź, więc musiałam sie schować i zamknęłam na chwile oczy. Jak je otworzyłam to spostrzegłam że droga rozchodzi się na dwie strony i musiałam podjąć mega szybką decyzję gdzie skręcić. Cudem się udało... :))) Żyjemy.
Nie jestem zadowolona z galopu. Eh dużo się zmieniło, ale jeszcze więcej do zrobienia. Chciałabym wreszcie poczuć full rozluźnienie w galopie na kontakcie. To chyba szyja jest usztywniona, nawet na filmikach to widać. Muszę to rozpracować.

Artsis

poniedziałek, 2 maja 2016

SOON -> Germany

Za dwa dni matura...

Jak dotąd powtórzyłam genetykę, cytologię, metabolizm, biochemię. Dziś jeszcze podziały komórkowe, od jutra lecimy po kolei królestwami... Mam na to troche ponad tydzień

Oj tam.
Lepiej napisze co u koni.

Ostatni trening z Anią był rewelacyjny! Zarówno koń i ja zrobiliśmy wyraźny postęp, aczkolwiek ja muszę zacząć większą uwagę przykuwać do perfekcyjnego dosiadu. Moim problemem aktualnie są nogi.
Trening rozpoczęliśmy typowo rozstępowaniem na swobodnej wodzy, wyjeżdżałam sobie dużo wężyków, wolt, itp, uwrażliwiałam konia na pomoce. Następnie bardzo przyjemna praca w stępie nad rozciąganiem, zgięcia boczne na długiej szyi z koniem dążącym do ręki- to lubię! Potem to samo w kłusie. Z jazdy na jazdę wychodzi to coraz lepiej, szyja wyciąga się coraz mocniej, koń coraz mniej wypada zadem i coraz bardziej zgina się w żebrach, przejścia z gięcia w gięcie są coraz płynniejsze. To na co zwróciła mi Ania uwagę na tej jeździe, to żeby zmiany gięcia "przepuszczać przez swoje łopatki", czyli nie działać już na zasadzie: gięcie- odpuszczenie, napięcie do zmiany gięcia- odpuszczenie", tylko utrzymywać miarowy, równy kontakt, ściągać łopatki, zrobić przy tym malutką półparadę. Potem sporo przejść stęp-kłus na różnych gięciach na kole. Np. gięcie do wewnątrz, zakłusowanie, zmiana gięcia na zewnętrzne, przejście do stępa, zakłusowanie, zmiana gięcia, przejście, itd.. Co też wychodziło dość płynnie i bez oporu. "No przejścia to on dzisiaj robi rewelacyjne". Następnie pracowaliśmy nad zagalopowaniami, tutaj widać niestety, że jeszcze nie jest to opanowane na tyle na ile byśmy chcieli, jedno czy dwa były już całkiem ok, ale kilka było niestety słabych. Ćwiczyliśmy tutaj także półparady na kole. W prawą stronę- super, zero oporu, jedna była tak przyjemna, że aż mi się w sercu miło zrobiło, "Czułaś to?!". Tak, zdecydowanie! Piękne uczucie jak koń siada na zadzie, staje się miękki na kontakcie. W lewą stronę niestety praktycznie każdy krok musiałam korygować albo zewnętrzną łydką, albo zewnętrzną wodzą, aby zapobiec uciekaniu zadem. To jest dużo gorsza strona dla Bazia. Mimo to niektóre półparady wyszły znośnie. Za to przejścia do kłusa "super". Po chwilce przerwy na długiej wodzy "trzeba konia nagradzać kiedy dobrze się zachowuje" popracowaliśmy nad ustępowaniami od łydki w kłusie- i tutaj bardzo miłe zaskoczenie! Zaczęło wychodzić, co prawda koń wciąż trochę napięty, ale "wow jak się podstawia! normalnie podnosi do góry nogi i sprężynuje". To też czułam. Niestety czułam też lekki brak kontroli i lekkie spięcie, lekkie. Po lewym ustępowaniu od łydki, które wyszło bardzo fajnie "od razu przejdź natychmiast do stępa, pochwal". Na koniec usłyszałam coś co mnie przyprawiło o lekki dreszczyk i to wspaniałe uczucie, że idziemy dalej! "dziś zrobimy wstęp do kontrgalopu". Więc najpierw galopowaliśmy po ścianach łopatką do wewnątrz, co momentami wyglądało bardzo przyzwoicie i jeździliśmy wężyki w kontrgalopie. Koń się spisał! Tylko raz utracił impuls i wpadł w kłus, ale większość prób ukończyliśmy sukcesem. Gorzej troche było ze mną, miałam już ostrą zadyszkę, brak kontroli nad mięśniami nóg, zewnętrzna to to mi już tańczyć zaczynała, o kontakcie też myśleć nie wyrabiałam w wystarczającej mierze, wężyki nie były wyjechane idealnie równo. A koń się spisał!!!
"myślę, że na dzisiaj mu to wystarczy" Haha, ulga, no ja też myślę że JEMU wystarczy, mówię, myśląc tylko o tym jak ocieka z nas pot. Przecież sie nie przyznam, że sama już powoli kończę zapas sił. "Widać, że był pracowany. Tylko przyjeżdżam popatrzeć na konia"


DIANO PRZECZYTAJ TEN WPIS W CHWILI ZWĄTPIENIA.


Teraz sie tylko pilnować, żeby nie obrosnąć w piórka.


Mrówka ostatnio pracuje ujeżdżeniowo i chodzi w tereny, znalazłam wspaniałą trasę z długą drogą do galopu, z kłodą i bajorkiem do przejeżdżania, jest megaaa!! Kucyk sie robi crossowcem. Jeśli chodzi o pracę na ujeżdżalni, to zaczeliśmy się uczyć lotnych zmian, czesto krzyżujemy nóżki i zmieniamy gięcia na kole, próbujemy opuszczać szyję i uruchamiać mocno plecy. Podjęliśmy też próby nieco mocniejszych półparad na kołach, pracujemy nad przyjęciem kontaktu i równoważeniem wad budowy lepszą pracą zadu. Powoli do przodu. A poniżej foty z zawodów w Fideliusie:


adios

"wszytsko wolno, ale nie wszystko przynosi korzyść"

piątek, 29 kwietnia 2016

Nie froma, a jakość!

W poście tym zawrę krótko i treściwie moje przemyślenia odnośnie wpychania konia w ramy, których nie jest on w stanie naturalnie utrzymywać.
Oglądałam ostatnio sporo czworoboków i zaobserwowałam, że bardzo często spotyka się konie mocno nieregularne, z zaburzonym rytmem. Sprawiały one wrażenie mocno stąpających po ziemi i mam tu na myśli znaczenie dosłowne; ociężałych, napiętych.  Ostatnio przechodzę z Bazaltem trudny etap szukania równowagi na kontakcie w wyższym ustawieniu. I już w tym oto zdaniu tkwi mój błąd, mianowicie, zamiast sprowokować konia do szukania innego rodzaju równowagi- bardziej na zadzie, efektem czego jest uniesienie szyi, ja unosiłam jego szyję i oczekiwałam że w ten oto sposób nauczy się "nowej równowagi". Owszem, koń jej szukał, ale kosztem pracy grzbietu, rozluźnienia, rytmu, regularności i ekspresji. Kroki stawały się nierówne, koń zamiast być "kipiącą energią furką gotową zerwać sie do lotu" zostawał za łydką. Usprawiedliwiałam się brakiem jego siły, że energia przyjdzie gdy nabierze mięśni, itd. Jednak tkwiłam w błędzie.
Zwiększając napięcie na wodzy blokowałam zadnie nogi, moje półparady były zbyt od ręki i zbyt silne. Bazio oczywiście chce zrobić dla mnie wszystko, dlatego w lepszych dniach oferował mi półpasaż, a w gorszych po prostu się przed tym bronił. Na przed ostatnim treningu, w jego "gorszy dzień" w czasie próby zebrania kłusa wylądowaliśmy na ścianie, użyłam bata mocniej niż powinnam, koń był zdezorientowany, ale ostatecznie odpuścił, wykonał zadanie. Mimo to nie poczułam satysfakcji z tego że "Ha! pokonałam jego bunt!". Po raz pierwszy zastanowiłam sie: co jest nie tak, że ma z tym aż takie problemy? Oczywiście, jak w większości przypadków problem leżał we mnie. Wczorajszy trening był jednym z najbardziej przyjemnych. Po rozluźnieniu konia w wygięciach na kole, z niską szyją, nie nabierając wodzy zaczęłąm robić półparady samym dosiadem. Koń od razu dobrze zareagował, bez zbędnego napięcia i utraty rytmu. Może nie był to tak zjawiskowy kłus jak przedtem, ale nie prowokowałam napięć i koń mógł w dobrej atmosferze i skupieniu wykonać zadanie, nauczyć się. Musze pamiętać, aby wymagania zwiększać stopniowo. I muszę ufać sprawdzonemu trenerowi, a nie obiegowym opiniom, co dla konia lepsze i że bunt jest normalny. No jest jeśli coś jest trudne, ale po co go wzniecać i prowokować wygórowanymi zadaniami?
Za to półparady w galopie idą genialnie! No koniu, pora odkrywać nową jakość :)

ps
 TRICKS: przejścia z galopu do kłusa: półparada, wyjedź do przodu, półparada, wyjedź na zewnętrzną wodzę, siądź i jedź od razu energicznym kłusem.
teraz musze odkryć dobry sposób na poprawe zagalopowań ;) jak na razie nieźle pomaga seria szybkich przejść kłus- stęp kłus



sobota, 16 kwietnia 2016

MIDAPRIL



LUDU.
Podeykscytowana Inka!


INSTRUKTOR SPORTU JAZDA KONNA ZA MIESIĄC.
JEŻDŻĘ REGULARNIE NA KIKULCU.
JEŻDŻĘ JEŹDZIĆ DO LUBLINA (co prawda w tym tygodniu się nie udało, ale wszystko do nadrobienia)
NIE SPRZEDAŁAM KIKULCA.
PRACAPRACAPRACA. PŁATNA (też za miesiąc)
ŁAPANIE ŻYCIOWEGO PORZĄDKU.
PRZYWRACANIE ARTYSTKI DO SIEBIE.
DEPRESJO ŻEGNAJ I NIE WRACAJ.


i ogółem muszę zacząć dokumentować ten mój progress.


WIOOOOO!
WIOSNA!
kocham siebie.

jest źle, jest dobrze.
jest doskonale tak jak jest i może być lepiej i może być gorzej.
Jestem szczęśliwa :) JESTEM
po prostu. Wreszcie po prostu jestem.


poniedziałek, 7 marca 2016

sometimes sth wrong appears sth not very bad

Tak miłe wydarzenie, które mi się przytrafiło, zaiste, zasługuje na uwiecznienie w czeluściach internetu, na zapomnianych przez czytelników, wszelkich przypadkowych internautów i wreszcie samych autorów blogu. :)

Mianowicie, Bazalt, a nawet CAMPEADOR (jego hiszpańskie imię lepiej pasuje do tej sytuacji) zaoferował mi levadę oraz 4 kroki pasażu. Poniżej zdam relacje z tego jak do tego doszło. Pragnę jednak podkreślić, że był to efekt uboczny mojej pracy z ziemi, że zawdzięczam go w dużej mierze przypadkowi, Bogu, końskiemu intelektowi i na samym końcu dopiero, własnemu wyczuciu sytuacji.

Historię tą jednak przedstawię na tle wydarzeń, które rozegrały się w mojej psychice, uważam iż od strony mózgowo- moralnej może wcale nie jest ona ciekawsza, ale dla mnie cenniejsza. Każdy, kto się tu zabłąka, a nie jest zainteresowany psychologią, winien ominąć poniższy akapit.

Więc mój szlachetny kopytny przyjaciel, Campeador, został brutalnie potraktowany przez los, upokorzony i zhańbiony, oszpecony i skazany na cierpienie, jednym słowem dał się zofiarzyć.
Wielki, pełen ropy, zmartwiczały obrzęk powstały na jego dolnej szczęce prawdopodobnie w skutek uderzenia, wykluczył go, co zrozumiałe, z aktywności wierzchowej.
Sytuacja ta była dla mnie druzgocąca z wielu względów. Po pierwsze- koń, ból i obawa powikłań. Nie wiadomo co, jak, dlaczego, na jak długo, z jakimi konsekwencjami. Strach. Po drugie, bardziej egoistyczne- byliśmy w niezłej formie i w trakcie przygotowań do zawodów ujeżdżeniowych. Po cichu liczyłam na sukces, wszystko miałam mieć zaplanowane, przygotowane i opłacone z góry. Te zawody miały się udać. Inne względy, takie jak finanse, nieprzerwany nadzór kopytnego, stres, odegrały mniejszą rolę. Więc, kiedy wszystko w moim człowieczym przekonaniu szło dobrze, świat wywrócił się do góry nogami. I bardzo dobrze się stało, to znaczy nie dobrze że mój koń cierpi (chociaż szczerze powiedziawszy nie wydaje sie zbyt przejęty zaistniałym stanem szczęki), ale dzięki tym wydarzeniom odzyskałam spokój wewnętrzny. Przypomniałam sobie jak wątłą i nieudolną istotą jestem bez Boga. Moje serce na pewien czas się zamknęło, zbyt zabrnęło w materię, pewność siebie w związku z pozytywnym biegiem wydarzeń, przestało obejmować w swych planach czas dla Stwórcy i czynne działanie w Jego imieniu. Uświadomiłam sobie, Komu zawdzięczam szczęście każdego dnia, Kto mnie obdarował, Kto nadal chce mnie obdarowywać. Wybuchłam płaczem, po raz pierwszy od wielu dni zaczęłam błagać o Jego przyjście, bo bez Niego sobie nie radzę, zaczełam krzyczeć szeptem, że zgadzam się na wszystko co mi zsyła, że wiem że On wie lepiej niż ja i że najwidoczniej to co sie teraz dzieje, będzie miało dobry wpływ na moje życie potem, wystarczy nie tracić wiary, ufności w Jego moc i opiekę. Nie wolno stracić ufności, nigdy, bo wtedy odbieramy sobie nadzieję, skazujemy na samotny, nieskuteczny, nieustanny opór.
Nie straciłam ufności, o dziwo- odzyskałam ją! Uwierzyłam, że zabrnęłam za daleko w moim egoiźmie i że potrzebuję rewolucyjnego punktu, od którego mogę zacząć od nowa.
Co ciekawe, praktycznie od razu odzyskałam optymizm i to piękne uczucie rozpierające promieniście od żołądka we wszystkich kierunkach, to uczucie podekscytowania z powodu piękna świata i miłości, jaką Bóg nas obdarza. Również dokonały się widoczne zmiany w moim życiu, np. zaczęłam się uczyć do matury :) Niby nic, jednak dla mnie znaczy wiele. Nie wiem w sumie sama, jak to jest powiązane z rozwaleniem pyska Bazalta, ale wiem że to w naturalny sposób nastąpiło po tym wydarzeniu. Kolejną rzeczą jest poświęcenie na rzecz pracy z ziemi, i oo nadchodzi moment kiedy przechodzę do konkretów :)

LEKCJA 1: Bez niczego na głowie konia:  koń na dotknięcie batem w kończynę przednią podnosi ją i grzebie, wykonuje ruch jak do stępa Hiszpańskiego, nie ruszając jednak z miejsca. Na dotknięcie w kończynę tylnią, podnosi ją do góry i podstawia mocniej pod kłodę.

LEKCJA 2: Kantar parciany plus uwiąz: przypomnienie zeszłej lekcji: koń na dotknięcie batem zadu podnosi na zmianę zadnie kończyny, w razie konieczności przytrzymujemy za kantar, by przednie nogi zostały w miejscu- to bardzo istotne.

LEKCJA 3: zgłębianie świadomości końskiej równowagi i roli zadu: praca na stromiznach- powolne zejścia z bardzo stromych zboczy (zależnie oczywiście od wcześniejszego doświadczenia w tej kwestii). Koń nie ucieka zadem na boki!! Schodzi prosto, mocno uginając zad

LEKCJA 4: kantar parciany: koń ustawiony przy ścianie lonżownika na uniesienia bata nad zad, i przytrzymanie kantara w razie potrzeby, podnosi na zmianę zadnie nogi, na dotyk bata w nogę podkracza nią pod kłodę- tutaj zależnie od intelektu konia, być może zrozumie że wymaga się od niego podkraczania pod kłodę naprzemiennie nogami zadnimi w momencie uniesienia bata nad zad. Bazalt zrozumiał, W momencie gdy podkroczył maksymalnie obiema nogami pod kłodę, odpuszczenie presji. Powtórzyć na obie strony kilkukrotnie aż do uzyskania spodziewanego efektu. Bazalt już wtedy zaproponował mi odciążenie przodu poprzez uniesienie jednej zgiętej nogi przedniej.

LEKCJA 5: ogłowie, wodze: koń na uniesienie bata nad zad i przytrzymanie na wodzy, podkracza zadem maksymalnie w przód i unosi przednie nogi. po czym na natychiastowe odpuszczenie, ruszenie kłusem od sugestii. w kłusie nabranie kontaktu, skrócenie, bat nad zad, przytrzymanie delikatne i czekanie na reakcję, przy jej braku- zatrzymanie i oderwanie przednich nóg. Następnym razem ja otrzymałam pasaż :)))


Hhihihi czyli jak w 5 lekcji nauczyć konia pasażu :D Tak serio to przygotowania trwają odkąd konia mam, przez całą skalę przepuszczalności, treningi ujeżdżeniowe zwiększające siłę i świadomość, pracę z ziemi dającą bezpieczeństwo, szybkie reakcje i wyuczone zachowania aż do wrodzonego intelektu konia i nici porozumienia między nami, naszej pięknej relacji :))

Uczucie weny, zaskoczenia i dumy jakie na mnie spadło... nie do opisania!!!!!!!!! Najpiękniejsza rzecz, jaka do tej pory wydarzyła się w moim jeździectwie!!!!!! Wynagradza to wszystko, zawody przestają się liczyć w jakiejkolwiek mierze. Czuje się dumna i zaszczycona tym co zaoferował mi koń. Mimo, iż wiem jak wiele sceptycznych opinii jest skierowanych w moją stronę, nie obchodzi mnie to ani trochę! Cóż bowiem może dla mnie znaczyć czyjeś nie poparte głębszym poznaniem słowo wobec piękna tego co osiągam z moim koniem?

poniedziałek, 18 stycznia 2016

KONIE UCZĄ POKORY

nie można mieszać spraw prywatnych z "zawodowymi"

Przeglądając starsze posty z tego bloga często wypełnia mnie wzruszenie, ale równie często- poczucie wstydu :) Jakże niepokorną, pewną siebie i silnie teoretyzującą osobowością byłam. Im więcej wiem, tym bardziej jestem przekonana, jak mało wiem. Konie uczą pokory, uczą realnej samooceny i weryfikują rzeczywisty stan umiejętności. 

Wszelkie ambicje obiecuję schować do kieszeni, wraz z pewnym obyciem i nabieraniem poziomu zaawansowania pozarekreacyjnego oczekuję coraz większej pokory i rzetelności w odwzorowywaniu rzeczywistości :)

Rada dla mnie i każdego jeźdźca: jeśli chcesz patrzeć wysoko, czubek twojego nosa nie może Ci zasłaniać 

 Arts

sobota, 9 stycznia 2016

Blender

Nie dawałam znaku życia od długiego czasu. Jako że jestem mistrzynią w komplikowaniu sobie żywota i dogłębnym analizowaniu wszystkiego - musiało się to w końcu odbić na mym zdrowiu.
Rok i miesiąc w epizodach depresyjnych. Psychiatra tu, psychiatra tam. Proszki, proszki, przerwa w proszkach, straszne dziwowiska życiowe i znowu proszki. Artemis zabiegana, ale tyle ile mogła - czasu mi poświęcała. Przerwałam studia. Dużo, dużo wsparcia od ludzi blisko i daleko.

Zmian co nie miara:
-prawo jazdy
-październik na stancji
-Kiki prawie koło domu
-roślinożerność całkowita
-przybranie na wadze przed roślinożernością (z resztą wskutek błędów żywieniowych na diecie roślinnej, także po)
-domognicie pospolite (dla niewtajemniczonych: w skutek złego stanu psycho-emocjonalnego naleśnikowe zwinięcie się w kołderkę i czekanie na wybawienie)
-quady

i inne dziwne zjawiska.

Założyliśmy w tym jakże "cudownym" dla mnie okresie STAJNIĘ. A raczej kawalerzysta z nad Buga  rozpoczął działalność - swą firmę, a ja wkładałam w ten interes tyle, ile mogłam. 
Kiki sprawiała się genialnie. Szczególnie z dziećmi :)








Fotografie z maja. Na samej górze i na samym dole (Kiki grubas) już z lata. Pracy dziecinka miała niewiele... więc Kikulindy high life ciąg dalszy.

I to by było na tyle.








piątek, 6 listopada 2015

EDIT

HEHE jaka ze mnie pesymistka wylazła :)
Miało wyjść ostatnio dość oficjalnie, ale jak człowiek jest w dołku to pisze emocjami
Jest dobrz.

wtorek, 27 października 2015

Chyba pora na post kończący

W związku z brakiem czasu i chęci do dalszego chwalenia się swoim życiem ;) ogłaszam iż działalnośc na blogu zostaje zakończona. Inka się wycofała, a samemu nie chce się tego ciągnąć. Od 2 miesięcy zapisuję sobie postępy i porażki w prywatnym dzienniczku, czyli jednak potrzeba uwieczniania przeszłości jest :)
Podsumowania nie będzie, bo droga jeźdźca jest drogą bez końca. Czasem pewien rozdział się otwiera, czasem zamyka (tylko pozornie).
Jestem teraz w rękach trenera ujeżdżenia. Bazalt od początku roku szkolnego ma domek na hektarach pastwisk ze stadkiem koni, w uroczej jak sama nazwa wsi Wrzosówce. Ma tu najlepsze z możliwych warunków, full trawiaste przestrzenie, oczywiście ze schronieniem w dni opadowe, towarzystwo 5 koni i źrebola, mamy lonżownik i czworobok piaszczysty, bardzo sympatycznych gospodarzy i sąsaidów, trenera. Mrówka jest wciąż pod moją opieką. Konie robią postępy. Idzie zima. A ja rzygam (!) na to wszystko, czasem.
Na koniec nasuwa się wniosek. Kim ja jestem? Dlaczego nie potrafię żyć jakbym chciała? Dlaczego cały czas pragnę wyrzucić komputer, telefon, telewizor, zamieszkać na odludziu i zostać topielcem zieleni?  Dlaczego okłamuję samą siebie? Dlaczego jestem pełna przekory? Dlaczego tak łatwo ulegam podświadomości? Dlaczego, dlaczego, dlaczego... a przecież Piotrek stwierdził ostatnio, że pytanie "dlaczego" jest pozbawione sensu i powinnam pytać "po co".
   Tak jakby człowiek zawsze chciał coś zyskać swoim zachowaniem, coś osiągnąć. Natomiast pytanie "Po co nie wiem czego chce" chyba jest bardziej


a teraz sobie sama odpowiem.
Chce akceptacji, chce inspirować, chce mieć dobrze skontrolowaną cukrzyce, nie chce rzygać, chce dojść do momentu gdy poczuje że siedzę na koniu idealnie i że on idealnie sie niesie, chce przywrócić przyjacielskie relacje z ludźmi z którymi zaszły wszelkie nieporozumienia, chce czuć sentyment do miejsc dziecięctwa, chce napisać książkę, chce być zrozumiana, chce umrzeć i nie patrzeć na ten skażony świat, chce pokoju, nie chce uczestniczyć w złych rzeczach, chce by każdy każdego obdarowywał miłością, chce być bardziej przewidywalna, chce by ludzie byli szczęśliwi, chce zawsze pamiętać czego chce

piątek, 7 sierpnia 2015

Aha

miało być o dosiedzie i książce Musslera, tak? hehe cośchyba nie wyszło :)
Troszeczkę wyjazd w góry mnie zdezorganizował, dopiero co wraca normalny rytm życia, troszeczkę zmartwień i jeszcze więcej satysfakcji. Ale mniejsza z pitoleniem. U koni się dzieje:

*Bazalt. Najukochańszy niunio na świecie. Sens moich wszelkich wyrzeczeń i poświęceń. Za piękne fotki dziękuję w. Rozmus :)



 




 A oto jak sie bawiliśmy na pławieniu :)

 I jedna z najpiękniejszych chwil w zyciu... Zol i Mrówka kręciły się przy stawie, a mój grubcio zniknął za drzewami. Troszeczkę się scykałam, że nawiał (ogólnie to miał nad tą wodą wolną amerykankę) więc go zawołałam i zagwizdałam, a ten co?

Przygalopował do mnie ze rżeniem!!!! Ale czad, że miałam w ręku aparat Wero!

JAKI MODEL NONONO

ODDAM GRZYWĘ




*Mrówson
oj biedactwo biedactwo, na tyle ogarnia pomoce że niestety przyszedł czas na najgorsze: przebudowa mięśni.







*Zolka
Ma piękne zdjęcia na funpagu wybrane przez jej Pańcie- kto chce zapraszam.
Pod siodłem coraz lepiej chodzi!! Noo w sumie to rewelka! Dzisiaj np. robiłyśmy zagalopowania ze stój i przejścia z galopu do stój, co prawda z kilkoma kroczkami przy przejściu w dół, ale koń po kilku próbach nie wychodził z ustawienia i pozostawał luźny :) Robiłysmy tez ustepowania od lydki oraz łopatki w kłusie :) Na duży plus, wreszcie jazda na niej jest przyjemna hehe
początki bywają trudne, szczególnie kiedy koń musi zrozumieć że nie jest żyrafą... a mięśnie bolą, no cóż, niestety Mrówson, twoja kolej niunia!

No a co u mnie? Luzakowałam niedawno niesamowitych Anię i Martiniego, osiągneli świetne noty bo ponad 67% w N1, gdzie Pietrzak ocenił na 75%!! Gratuluję :)


ARTS

wtorek, 14 lipca 2015

MROWISKO

*Bazalt
Dziś będzie miał zrobione kopyta (nareszcie), więc będę mogła z nim pracować bez obaw o ścięgna- brzydal ma platfusa i zbyt mało piętki, przy przeroście kopyta robi mu się postawa "podsiebna". Tuczymy niunia, bo nie wygląda jak szportpferde tylko zwykły cienkusz, jestem niepocieszona tym stanem. Kupiony granulat, codziennie siemię, w opór trawa... praca co drugi dzień. Być dobrej myśli.
Przedwczoraj po pracy z ziemi postawiłam mu stacjonatę 60 cm na ścianie... hahahahahaha, jak sobie przypominam jego zachowanie to normalnie zwijam się ze śmiechu :) Początek pracy- koń ciele, powolne, ekonomiczne, jak to Kaja mówi "posuwiste" reakcje .. Przeszkoda... PRZESZKODA??!?!?! Dziki galop po ścianach, seria bryków za każdym okrążeniem, skakanie metr przed, na oślep, samonajeżdżanie na przeszkode, skok, zawrotka w miejscu i skok z drugiej strony... hahah tyyyyle radości! Na koniec pracy już zwracał  uwage na moje sygnały, ale najpierw się musiał wyszaleć chłopak :) Kolejnego dnia lekka jazda na halterze, bardzo posłusznie, ze schodzeniem głowy w dół, ustępowaniami. Początkowo troche sztywny galop, sie nie wyluzował, potem odpuscił na nacisk haltera i galopował w niskim ustawieniu, już całkiem nieźle. Nie forsowałąm go, bo chudy i kopyta... eh. Wczoraj sie lenił, jutro też, pojutrze lekka jazda.

*Zolka
Przestała znaczyć! :)

*Mrówka
CUDNY KUCYK! Co prawda mały nerwusek i wymaga bardzo sprawiedliwego traktowania, ale też konsekwencji. Troszkę jej brak pokory, na 3 pierwszych jazdach sprawdziła mnie na wszelkie sposoby: bryczki, odskoki w bok, odwracanie i próby dziabnięcia w łydkę... kochaniuteńka :) Raz spotkałam się nawet z glebą, ale kucykowi jasno przedstawiłam, że się mu to nie opłacało. No i kiedy skończyły się zagrywki kucyka... okazało się, że nawet w kłusie można opuścić głowę, iż można się wyginać nie tylko w stępie i że więcej niż 2 kółka galopu nie są ponad jego siły :)
Mrówka ma świetne podstawy- reaguje na lekki sygnał zarówno do przodu, w bok jak i wstrzymujący. Jej problem to poskładanie tego wszystkiego w jedną całość- jak może wykorzystać swoje ciało, żeby było jej wygodniej i żeby mięśnie pracowały zdrowo. Kuc szybko się uczy, po zaledwie tygodniu wykazuje chęć wejścia na kontakt i zejścia w dół w kłusie.  Jestem pewna, że przez wakacje zrobi ogromny postęp, bo ma duży potencjał

*Ja
Odkryłam Amerykę, potrafię siedzieć w pełnym siadzie. Tyłek sie nie odrywa, stabilnie podąża, czuję kości kulszowe (koniec z wymówką o obfitych pośladkach), kolano nie skacze.
A wszystko dzięki książce Musslera- kolejny post :)