Z czym je się je?


Blog został założony przez Inkę, swego czasu zawziętą Makoszkowiczkę. Tam kupiła pierwszego konia i poznała wyjątkowych ludzi, a między innymi uzależniającą jak same zwierzęta Artemidę. Pokazała jej stronkę i tak oto bazgrzą coś we dwie!
Inka ma lat 19, Arcia 18, łączyło je chodzenie do klasy biologiczno-chemicznej i posiadanie (z szacunkiem dla naszych wierzchowców) koni - och, pardon - stworka huculskiego i konia prawie hanowerskiego :). Mieszkają na wschodzie Polski, na dwóch krańcach województwa lubelskiego. Powinny zajmować się szkołą, nauką, obowiązkami... Ale jeszcze kiełbie im we łbie i nieraz spędzanie czasu z końmi i tym, co z nimi związane jest ich słodką ucieczką od codzienności. Interesują się tworzeniem (rysunkiem, pisaniem, etc.) a także psychologią, etologią, komunikacją międzygatunkową i hipologią oczywiście.

Blog skupia się na ich końskopochodnych przemyśleniach oraz doświadczeniach.

Zdjęcia, jeśli nie należą do nas, udostępniane są dzięki uprzejmości ich autorów.

niedziela, 8 maja 2016

Dzisiejszy dzień był bardzo owocny jeździecko.

Wczoraj z moją trenerką, Anią i jej koniem, Martinim pojechaliśmy do stajni Olgi Michalik na konsultacje. Profesjonalizm i oko trenerskie Pani Olgi tak mnie urzekły, że umówiłam się na trening, który właśnie dziś się odbył.
Została mi przydzielona do jazdy siwa klacz Waterlily, bardzo miła dla oka i sympatyczna w obejściu. Okazała się świetnie wyszkolonym, bardzo miękko noszącym koniem.
Jazda rozpoczęła się samodzielnym rozprężeniem, gdzie miałam możliwość zapoznania się troche z Lily. Perfekcyjnie reagowała na półparady, mega wrażliwa na łydkę, łopatki, ciągi i ustępowania- bajka, bardzo łatwo i miło :) Ogólnie nie spodziewałam się, że koń aż tak mi podpasuje. Nie wspominając już o fantastycznie dopasowanym sprzęcie: Veredusy, ogłowie Wembley, Prestige Helen... kosmos :) W dodatku testowałam nowe oficerki Cavallo, niestety nie pasują na mnie zbyt dobrze, ale jeździ się zajedwabiście. Potem przyszła pora na galop i tutaj wyszła na jaw słaba strona siwej: mocno ciągnęła w dół i do przodu ;) Aczkolwiek postępując zgodnie z wskazówkami udało się sprowokować konika do skrócenia, podstawienia i zelżenia na ręku. Następnie przeszłyśmy do pracy w kłusie ćwiczebnym. Dostałam świetny sposób na to jak sprowokować swoje ciało do prawidłowego siedzenia :) Okazało się to dużo prostsze niż myślałam- i dużo mniej wysiłkowe. W kłusie popracowaliśmy nad ustępowaniami od łydki. Na końcu wychodziły już naprawde super. Następnie znowu pracowaliśmy nad galopem i kiedy okazało się że pozwoliłam mojemu ciału odpowiednio mieścić się w siodle, nie musiałam się wysilać by wykonać półparadę - skrócenie w galopie. Koń od samego sposobu siedzenia czuł, że ma przejmować ciężar na zad.
Kluczowy okazał się dosiad.
*w ćwiczebnym przypomnieć sobie początki, rozluźnić nogi, puścić wszystko
*w galopie nie pchać, pozwolić sie nieść, po prostu siedzieć
*koń w kłusie nie może przyspieszać, przytrzymaj, kiedy koń zareaguje od razu minimalizujemy napięcie na wodzy
*w żuciu z ręki koń ma sie pochylić a nie ja :)

Ta jazda była cudowna! Wspaniały sprzęt, wspaniałe oko i rady trenerki, naprawdę dobrze wyszkolony koń, czego chcieć więcej? Ponadto przepracowaliśmy dokładnie to nad czym ostatnio płakałam: nad moim pełnym siadem i ustępowaniami od łydki. Dodatkowo dostałam fantastyczne wskazówki co do kontaktu. Spooooro mi się w głowie rozjaśniło. Wydaje mi się, że wywarłam niezłe wrażenie. Na pewno skorzystam z takiej przyjemności jeszcze nie raz.

A co było potem? Potem okazało się, że mój koń jest fantastyczny. Przeniosłam świeżutkie informacje na grzbiet Bazalta i efekt był niesamowity. Koń pracował na kontakcie, a ja z wyczuciem umiałam dopasować napięcie wodzy do sytuacji i jego reakcji. I w porównaniu do siwej Lily Baziek okazał się baaardzo mięki w pysku, bardzo łatwy w prowadzeniu i bardzo chętny do jazdy. Wreszcie jechałam na kontakcie, wreszcie prawidłowo siedziałam, wreszcie wykonałam super ustępowanie od łydki w kłusie- pierwszy raz tak fajnie poczułam jak równocześnie przesuwa się i przód i zad konia, nic nie wypada, jest super kontakt i wgl wszystko super :)) Pojechaliśmy też kilka super skróceń w galopie, wężyk w kontrgalopie, przejście z galopu do stępa! :)

Potem Mrówka, początek był dla niej trudny, bo się uparłam że koniec z akceptowaniem "półkontaktu" i że "przejadę ją przez wędzidło". W efekcie jazda była cudowna. Pierwszy raz w zyciu wykonałam lotną zmianę nogi na samodzielnie przygotowanym koniu!! Jestem dumna! Nie spóźnił się ani zad, ani przód, tak fajnie poczułam jak koń się unosi i nagle patrzę i nie mogę uwierzyć: udało się!! nareszcie!!

Baaardzo potrzebowałam takiej jazdy. Nie mogę się doczekać kolejnej! Mam filmiki z jazdy na Baziu, jak dostane od Kota to się tutaj pojawią :))
Arts

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz