Z czym je się je?


Blog został założony przez Inkę, swego czasu zawziętą Makoszkowiczkę. Tam kupiła pierwszego konia i poznała wyjątkowych ludzi, a między innymi uzależniającą jak same zwierzęta Artemidę. Pokazała jej stronkę i tak oto bazgrzą coś we dwie!
Inka ma lat 19, Arcia 18, łączyło je chodzenie do klasy biologiczno-chemicznej i posiadanie (z szacunkiem dla naszych wierzchowców) koni - och, pardon - stworka huculskiego i konia prawie hanowerskiego :). Mieszkają na wschodzie Polski, na dwóch krańcach województwa lubelskiego. Powinny zajmować się szkołą, nauką, obowiązkami... Ale jeszcze kiełbie im we łbie i nieraz spędzanie czasu z końmi i tym, co z nimi związane jest ich słodką ucieczką od codzienności. Interesują się tworzeniem (rysunkiem, pisaniem, etc.) a także psychologią, etologią, komunikacją międzygatunkową i hipologią oczywiście.

Blog skupia się na ich końskopochodnych przemyśleniach oraz doświadczeniach.

Zdjęcia, jeśli nie należą do nas, udostępniane są dzięki uprzejmości ich autorów.

wtorek, 7 stycznia 2014

Weekend miotał mną jak chciał

Miniony weekend spędziłam w stolicy. Przyjechała też Basia i Julka, więc było wesoło. W sobotę najpierw wsiadła Julka na Faworkę a potem ja na Batulca.  Było ciężko, jestem z siebie bardzo niezadowolona. Nie mogłam obudzić koniucha; Tempo cały  czas było za wolne, w dodatku miałam wydłużone strzemiona. Nie mogłam znaleźć dobrego rytmu, a jako iż całą siłą wolu skupiałam się na oparciu stopy, wszystko inne się miotało.  Po pewnym czasie poddałam się, te za długie puśliska całkiem mnie dekoncentrowały. Wsiadła p. Ewa, odetchnęłam chwile i zebrałam się w sobie. Wsiadałam pełna sił, jednak kiedy Pani trener wydłużyła mi strzemiona o kolejne 2 dziurki pomyślałam jedno: KILL ME NOW! Wzięłam jednak wdech i pojechałam. Szło mi przeciętnie, niby zwroty, zagalopowania wychodziły, jednak nie czułam się stabilnie. Powiedziałam p. Ewie że przepraszam, ale nie mogę wytrzymać w tych strzemionach. Więc jeździłam... bez. I było dużo lepiej. Co prawda pupy nie urywało ale mogłam się wreszcie skupić. Na koniec, o zgrozo! Strzemiona pasowały jak ulał.
Drugiego dnia jeździłam na Faworce. W lewą stronę wychodziło pięknie, a w prawo do kitu. Kobyła kładła się na łydkę, a ja nie umiałam jej skorygować. Miałam też spięty lewy bark. Kiedy tylko go rozluźniałam Fawcia bez problemu się ustawiała.
Były też paralityczne zwroty i ustępowania.
Muszę ustabilizować ramiona!

A po burzy wychodzi słońce, za tydzień będzie lepiej.
Obrabiam filmik, dodam w przyszły tydzień, ten mam zawalony sprawdzianami.
Mykam do ortodonty!
Artemis

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz