Artemidę znam od około dwóch lat i w tym niedługim czasie zdążyłyśmy się wyjątkowo zaprzyjaźnić. Jej optymistyczne podejście do świata potrafi rozweselić każdego. Nawet taką pesymistkę, jak ja :).
Zanim A. opowie więcej o sobie, przybliżę jej postać z mojego punktu widzenia.
Po raz pierwszy spotkałyśmy się właśnie w Makoszce, w ferie zimowe 2012 roku. Artemis przyjechała na poprzedni turnus i została jeszcze dzień razem z kilkoma innymi osobami. Wbiła mi się wyjątkowo w pamięć - uśmiechnięta buzia, pomysłów jak w worze bez dna i śmiechu co nie miara w zapasie. Miałyśmy okazję lepiej poznać się w wakacje na dwóch wspólnych turnusach. Tam przedstawiłam jej idee związane z hasłem "natural horsemanship" i zaczęłam z nią obserwować i komunikować się z końmi na podstawie wiedzy, którą dotąd zdobyłyśmy. Pisałyśmy do siebie listy, potem spotkałyśmy się razem w Makoszce na hubertusie, następnie w zimie. Byłam już po kursie JNBT, więc z chęcią podzieliłam się z nią wiedzą, którą sprawdziłyśmy w praktyce. Na zimowiskach, dzięki jej namowom, zaczęłam zajmować się Kiki i modyfikować zachowania tego konia. Artemis od początku interesowała się klaczką o imieniu Jokasta - charakterną, "gryźliwą", często kulącą uszy i szybciutką jak strzała młodą kasztanką, którą także zajęła się poważniej w trakcie zimowisk pracując nad jej zachowaniem. Szybko minął rok 2013 - majówka, wakacje (podczas których większość czasu spędziłyśmy razem), w pewnym momencie sprawy się trochę pokomplikowały i nie mogłyśmy już identycznie jak wcześniej pracować z wieloma końmi. Potem kolejny hubertus, a po nim Artemis zaczęła bywać w Warszawie i jeździć pod okiem trenera, o którym jeszcze z pewnością opowiemy :). Pod koniec grudnia ponownie spotkałyśmy się w Makoszce - a więc doszliśmy do punktu wyjścia.
Kilka krótkich, losowych spostrzeżeń na temat A.:
- Makoszkowicze (czyli Ci, którzy przyjeżdżają na makoszkowe turnusy, jazdy, etc) postrzegają ją jako bardzo zdolną, skuteczną i będącą w stanie "ogarnąć" każdego konia na jeździe
- jest wegetarianką (tak, jak Inka) i cukrzykiem (nie tak jak Inka, ale ta z kolei ma problemy z bardziej pofałdowanym organem)
- niezwykle fascynuje ją klasyczna szkoła jazdy, którą zgłębia, potępia z kolei jej nowożytne "odłamy" i skrzywienia
Resztę pozostawiam jej samej do opisania.
Art z Jokastą, stęp na luźnej wodzy na oklep |
A teraz powracamy do Inki, czyli rollback na ego.
Niestety czas moich coweekendowych przyjazdów do Makoszki się kończy. Postanowiłam jakiś czas temu, że przeniosę hucułka bliżej domu. To decyzja cięższa od słonia, ale myślę, że będzie mi się nieco prościej funkcjonowało, szczególnie odwołując kilka korepetycji, które do tej pory prowadziłam. Do Makoszki i tak będę wracać. Na majówki, wakacje, dłuższe weekendy... Zostawiłam tam kawał serducha :).
Na razie to by było na tyle, czekam na nowości od Arci. Wzywa styczniowa rzeczywistosość!
Nie schlebiaj mi tak xd
OdpowiedzUsuń