Z czym je się je?


Blog został założony przez Inkę, swego czasu zawziętą Makoszkowiczkę. Tam kupiła pierwszego konia i poznała wyjątkowych ludzi, a między innymi uzależniającą jak same zwierzęta Artemidę. Pokazała jej stronkę i tak oto bazgrzą coś we dwie!
Inka ma lat 19, Arcia 18, łączyło je chodzenie do klasy biologiczno-chemicznej i posiadanie (z szacunkiem dla naszych wierzchowców) koni - och, pardon - stworka huculskiego i konia prawie hanowerskiego :). Mieszkają na wschodzie Polski, na dwóch krańcach województwa lubelskiego. Powinny zajmować się szkołą, nauką, obowiązkami... Ale jeszcze kiełbie im we łbie i nieraz spędzanie czasu z końmi i tym, co z nimi związane jest ich słodką ucieczką od codzienności. Interesują się tworzeniem (rysunkiem, pisaniem, etc.) a także psychologią, etologią, komunikacją międzygatunkową i hipologią oczywiście.

Blog skupia się na ich końskopochodnych przemyśleniach oraz doświadczeniach.

Zdjęcia, jeśli nie należą do nas, udostępniane są dzięki uprzejmości ich autorów.

sobota, 15 lutego 2014

Wszystko się zgadza!

Jako iż  nie wiem kiedy znowu będę miała dostęp do komputera, opiszę jak mi upłynęło dzisiejsze spotkanie z Zolką i Olką :)

 Na miejscu byłam o 12, wyczyściłyśmy kobyłkę i przymierzyłyśmy nowy sprzęt. Zola błyskawicznie zaakceptowała ochraniacze na przednich i tylnich nogach! Wciąż jestem w szoku jak ona szybko się uczy. Była bardzo rozluźniona, pełną akceptację okazywała przelizywaniem, ziewaniem i opuszczaniem głowy.

Pełna kulturka- pod kolor, grzywka zapleciona :D

 Pojechałyśmy od razu na to fajne, piaszczyste miejsce. Na początku rozprężyłam ją w galopie, co dało świetny efekt- rozluźniła się i spuściła nadmiar energii. W stępie chodziła rewelacyjnie- zrozumiała istotę wygięcia, koło było wyjeżdżane idealnie, na delikatnych pomocach, z dobrym wygięciem i ustawieniem! Duma mnie rozpierała. Zwroty utrwalone, zatrzymania posłuszne, nie perfekcyjnie równe, ale widziałam czasem zalążki podstawienia zadu. Z kłusem- miernie. Koń próbuje iść gdzie chce, a najlepiej to już w ogóle galopem. Po dwóch grzecznych przejściach, zakończyłam. Na koniec przejechałam przez dwa drągi oraz skoczyłam niewielką przeszkodę. Obok piaszczystego placu mamy bowiem super prostą drogę, ograniczoną z obu stron lasem, z miękkim podłożem. Tam właśnie jest wybitne miejsce na próby pierwszych skoków- Zolka bynajmniej nie ma z nimi problemów, co zawdzięczamy również przygotowaniu z ziemi- sprawka Oli :)
Potem wsiadła na chwilę Ola, żeby sprawdzić jak Zolka chodzi pod kimś na lonży i jak tam z dosiadem Oli. Jako iż kostka była skręcona, a stopa w strzemieniu.. nie chciałyśmy przeforsować :) Generalnie zorientowałam się tylko nad czym musimy popracować.


Zdjęcie z dawniej, jak dostanę to dam aktualne :)

Potem dałyśmy jej chwilę wytchnienia i zajęłyśmy się dwiema rzeczami- zaczęłyśmy uczyć ją kładzenia, wszystko jest na dobrej drodze, wkrótce zdjęcia z efektów :) Oraz sprawdziłyśmy reakcję na ruch uliczny- luz bluz, Zola weszła nawet z nami pod przystanek autobusowy i jak gdyby nigdy nic olewała pędzące za jej zadem samochody :)

Jestem wielce z klaczki dumna i zadowolona, ogromne postępy! Zupełnie inny koń w porównaniu z tym co było na początku.

Tak sie wozi szlachta :D Zdjęcie autorstwa Oli


Teraz? Właśnie siedzę przed laptopem pod pretekstem pisania listu na angielski, jestem u siostry Agi :) Dziś były 2 urodziny jej córeczki, Emisi. Za dużo jedzenia, za dużo słodyczy :c Muszę zacząć sobie organizować lepiej czas by wcisnąć dodatkowe ćwiczenia i muszę pilnować diety! Głupi cukrzyk niezadbany :(

Agnieszko, jeśli to czytasz, to naprawdę musiałam wysłać ten list, napisałam go wzorowo :) Wpis na bloga, wiesz, to taki tylko spontaniczny pomysł, wcale nie planowałam wcześniej, że go napiszę :) Dziękuję, kocham Cię :*

Buziole,
Artemis


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz