Rok temu, kiedy jeszcze miałam zapędy pisać pracę o metodach pracy z końmi opartych na ich instynktach i zachowaniach pierwotnych - poprosiłam Olę SZ (niezwykle utalentowaną w dziedzinie fotografii c:) ażeby udokumentowała proces "połączenia" konia (zaobserwowanego w naturze i rozpowszechnionego przez Monty Robertsa) z człowiekiem.
Publikacje twórcy join-up, przeczytane przez Inkę:
-Ode mnie dla Was (do znalezienia na chomikuj) - pełny program szkolenia koni w obszernym kompendium, dorobek całego życia Robertsa, do znalezienia są tam dokładne informację, dlaczego takie, a nie inne metody są skuteczne w pracy z końmi i przede wszystkim - jak się z tymi zwierzętami porozumiewać i uczyć je bez użycia przemocy
- Człowiek, który słucha koni - życiorys Amerykanina skupiony wokół koni - o jego niezwykłym życiu, o obserwowaniu mustangów, o wyjściu naprzeciw brutalnej tradycji i ojcu, o Jamesie Deanie, królowej Elżbiecie i innym ciekawym osobistościom, zdarzeniom...
- Shy Boy. Koń, który porzucił wolność (do obejrzenia na YT) - dokument o spełnieniu marzenia Robertsa, by połączyć się ze zdziczałym koniem na otwartej przestrzeni. Niesamowita historia mustanga, który po roku pracy na Flag Is Up Farms (ośrodek Monty'ego) zostaje wypuszczony na wolność i... po kilku dniach robi coś dotąd niespotykanego!
Wracając do Makoszki - proces był realizowany na okrąglaku, z ujeżdżoną parę lat temu, dorosłą klaczą Kadarką.
Po wprowadzeniu konia na ring, daję mu chwilę na obserwację nowego środowiska i zorientowanie się w przestrzeni poprzez ustawienie go w środku w czterech podstawowych kierunkach (przechodzę z nim kilka kroków w ręku zataczając małe koło). Nawiązuję z nim pierwszy kontakt poprzez dotyk.
Po tym "rozbieram" go z kantara i pozwalam na podjęcie decyzji - odwrócenie ode mnie uwagi (może to być samo skierowanie uszu w innym kierunku).
Teraz będę odpędzać klacz od siebie, czyniąc to mową ciała. Podniosę wzrok, który od tej pory będzie skierowany prosto w oczy Kadarki, wyprostuję całe moje ciało i podniosę barki i zgięte w łokciach ramiona z otwartymi szeroko dłońmi, kończąc ruch rzucę miękką liną w jej kierunku. Posługuję się linią motoryczną, czyli obszarem znajdującym się na łopatce - to znaczy, że moje ciało ustawione prostopadle do Kadarki, nie wchodzi przed linię jej łopatki (będę to robiła dopiero podczas zmiany kierunku. Kadarka ucieka.
Na samym początku, szczególnie w oczach młodych koni lub tych, które nie miały do czynienia z człowiekiem, jesteśmy postrzegani jako szczególne zagrożenie. Koń odczuwa strach i próbuje od nas uciec jak najdalej. Głowa i uszy często skierowana jest na zewnątrz, ciało jest napięte, szyja niesiona wysoko. Komunikat zwrotny jeszcze się nie pojawił - dopiero co włączony został instynkt ucieczki. Na wolności koń ucieka około 500 metrów, po czym zwalnia i niemal zawsze sprawdza, co go przestraszyło. Z momentem, w którym uświadomi sobie, że nie ma drogi ucieczki od presji, którą zadajemy, zacznie się z nami komunikować.
KOMUNIKAT 1: ucho do wewnątrz
"Chcę Ci się przyjrzeć i posłuchać, co masz do powiedzenia. Darzę Cię szacunkiem."
Moim celem jest uzyskać pozycję przywódcy podczas tego spotkania. Dlatego inicjuję ruch, jego prędkość i kierunek - tak, jak zrobiłby to dominujący osobnik. Teraz spowoduję obrót zadem na zewnątrz, porzez wywarcie presji na przód, przed linią motoryczną.
Kadarka powinna po chwili powiedzieć coś jeszcze - rozluźnić pysk i przeżuć, w geście akceptacji. Wykonanie oblizania i żucia jest jak przycisk "ENTER" - zaczynam rozumieć, o co w tym chodzi i akceptuję to, co się dzieję. Jestem tylko roślinożercą - popatrz, jak naśladuję sposób, w jaki jem. Czyli:
KOMUNIKAT 2: mielenie językiem, żucie
Nieuchwycone dokładnie na zdjęciu, ale jeszcze będzie okazja, żeby zaobserwować to zjawisko. Innym sygnałem, występującym teorytycznie przed oblizaniem, w tym przypadku po jest
KOMUNIKAT 3: zmniejszanie obwodu koła, nos skierowany lekko do wewnątrz
Po nastąpieniu jeszcze kilku zmian kierunku (wykonałam ich 4-5), Kadarka ostatecznie mówi:
"Jestem gotowa przyjąć twoją ofertę, chyba ci zaufam i oddam ci przywództwo na czas tego spotkania"
KOMUNIKAT 4: obniżenie głowy do samej ziemi
Moja sylwetka i mowa ciała stopniowo, przy każdym nowym komunikacie, odpuszczała po troszku presji. Na początek zamknęłam palce, używałam jednego ramienia i liny, wciąż wpatrzona w oko kasztanki (KOMUNIKAT 1). Przy komunikacie 2 i 3 stopniowo zaokrąglałam barki i nie używałam liny, ręcę trzymałam bliżej ciała. Następnie, po ostatnim komunikacie, który pojawił się bardzo szybko, raz jeszcze zmieniłam kierunek i gdy tylko pojawił się ponownie, pozwoliłam klaczy na jeszcze jedno okrążenie, ugięłam ręce, spuściłam wzrok i w końcu stanęłam pod kątem, pokazując Kadarce plecy w zapraszającym geście. (Koń biegnie po ścianach w określonym kierunku, a kiedy jego głowa i ciało - zwracając uwagę na oś kręgosłupa, jest skierowane w moją stronę na kole, zatrzymuję się wtedy bliżej śladu, oferując kontakt postawą bierną). Na zdjęciu trzecim, na górze po prawej widzicie jeszcze Kadarkę o skróconej sylwetce, spiętą i niegotową do połączenia, co można "ukarać" dalszym wysyłaniem do przodu/zmianą kierunku. Zdjęcie ostatnie ukazuje diametralną różnicę - wyluzowanie i rozciągnięcie. Klacz przebiegła ring około kilkunastu - dwudziestu kilku razy.
Przyszedł czas na połączenie, które następuje już po kilku minutach. Decyzja o podejściu należy do Kadarki, jest instynktowna i niewymuszona.
Teraz czas na kontakt cielesny - niemal zawsze jest to pogłaskanie po głowie, w "ślepym punkcie". Mogę już sprawdzić, czy naprawdę stałam się w jej oczach przywódcą tego dwuczłonowego stada.
Kadarka podąża. (eng. follow up)
Zwróćcie uwagę na mowę jej ciała - jest rozluźniona, łeb trzyma nisko. Nie patrzę jej w oczy ani nie odwracam się jeszcze. Chodzę zygzakiem, umacniam jej skupienie na mnie.
Akceptacja, przycisk "ENTER" został naciśnięty. Odwracam się i głaszczę. Wygłaskać można i należy całe ciało, do uzyskania pełnego rozluźnienia. Warto także podnieść wszystkie 4 kopyta, by podnieść poziom zaufania jeszcze wyżej.
Monty Roberts w taki właśnie sposób zajeżdża młode konie, na tym etapie prawdopodobnie założyłby koniowi czaprak i siodło, z którym wcześniej by je zaznajomił poprzez pokazanie i dotknięcie ich przyjaznym gestem. Następnie pozwoliłby się wybrykać odsyłając znów na koło i po okazaniu przez nich sygnałów akceptacji, przyjąłby konia spowrotem do "stada". Po tym założyłby im kiełzno i w ciągu około 30 minut na ich grzbiecie zawitałby pierwszy jeździec - pasażer. Koń po niecałej godzinie byłby wstępnie zajeżdżony - bez przemocy, z pełnym końskim zaufaniem - bo tak nakazują temu zwierzęciu najsilniej działające w nim instynkty dotyczące stada, poczucia bezpieczństwa i wygody, których zapewnieniem staliśmy się my.
Całą fotorelację możecie obejrzeć TUTAJ
Informacja do zdjęć tam obejrzanych:
Obniżam w sposób przerysowany głowę, ponieważ tłumaczę obecnym przy okrąglaku osobom o tym, co robi Kadarka i dlaczego, do czego używam swego własnego ciała :). Praca po założeniu kantara polega na ustępowaniu od bezpośredniej presji - omawiam różne sposoby cofania konia i ich skuteczność. Jak widać na jednym ze zdjęć, z napiętą liną i naciskiem na pierś - klacz zapiera się, co jest naturalnym odruchem. Przy linie, która jest wprowadzana w ruch przed przodem, przy mnie stojącej na wysokości łopatki odnosi minimalnie wyraźniejszy skutek. Najskuteczniejszym sposobem jest po raz kolejny zastosowanie komunikacji zrozumiałej dla konia - zachowanie odległości, ustawienie się frontalnie, wzrok skierowany na oczy, stopniowo narastająca presja. Na koniec nauka ulegania naciskowi na potylicy - czyli opuszczanie głowy od ręki. Poprawne ustępowanie zadem powinno z kolei wyniknąć także z dobrze zastosowanej mowy ciała - wzrok na ostatnie żebro, rosnąca presja...
WZORCOWY JOIN UP:
PS. Pozdrowienia dla cudownej Basieńki, siedzącej w pierwszej loży podczas całego procesu :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz