Ostatni miesiąc stanowiły jazdy bez dotykania pyska, komunikując się tylko dosiadem i łydkami. No i oczywiście wdechami i wydechami ;)
Ostatnio wreszcie uznałam, że koń jest na tyle rytmiczny, podatny na półparady i rozluźniony, że można rozpocząć pracę na wędzidle.
Jestem bardzo pozytywnie zaskoczona.
Są oczywiście momenty w których muszę Zolę (lub samą siebie) korygować, ale z jazdy na jazdę występują one coraz rzadziej :) Klaczka potrafi coraz dłużej wytrzymać w ustawieniu samoniosąc się.
Znacznej poprawie uległ galop, są chwile w których kobyłka dźwiga się zadem jak zawodowiec :) Utrzymuje to przez 5-7 fouli i odpuszczam, nie zapominając żeby wymagania zwiększać stopniowo.
Największym problemem do dopracowania są zagalopowania. Dotychczas tylko raz zagalopowała zadem, bez "wrzucania się" w galop przodem.
Podexpienia wymaga też cofanie, coby wrażliwiej toto poszło. :)
Ustępowania od lewej łydki- super duper, fenomenalne, od prawej- a idź pan! Ogólnie w prawą stronę konio ma problemy, ale to standardowa sytuacja, wybaczam, poczekam.
Bazalt miał wolny grzbiet i zapracowany umysł. Byliśmy na 3 godzinnym spacerku w lesie. Odpięłam uwiąz i biegałam, a mój wałach za mną :) Uwielbiam taką formę wypoczynku :D On chyba też :) Co nie zmienia faktu, że pojutrze znów będzie musiał się poczuć koniem ujeżdżeniowym.... i spełniać moje wymagania wrahahahaha :D A ja spełnię jego wymagania i dam mu się wygalopować na sznurkach, a co!
Jutro ja wsiadam na początek na Zolełka przejechac program na brąz ujeżdżeniowy, potem Olka skoczy przejazd brązowy. Wiosna/ lato i laski jadą brąz! :D
Aaaaartemis
PS
niedługo Inka się widzimy!!!!!!!!!!!!!!!! :*
Piękna Srolka ;3
OdpowiedzUsuń