Z czym je się je?


Blog został założony przez Inkę, swego czasu zawziętą Makoszkowiczkę. Tam kupiła pierwszego konia i poznała wyjątkowych ludzi, a między innymi uzależniającą jak same zwierzęta Artemidę. Pokazała jej stronkę i tak oto bazgrzą coś we dwie!
Inka ma lat 19, Arcia 18, łączyło je chodzenie do klasy biologiczno-chemicznej i posiadanie (z szacunkiem dla naszych wierzchowców) koni - och, pardon - stworka huculskiego i konia prawie hanowerskiego :). Mieszkają na wschodzie Polski, na dwóch krańcach województwa lubelskiego. Powinny zajmować się szkołą, nauką, obowiązkami... Ale jeszcze kiełbie im we łbie i nieraz spędzanie czasu z końmi i tym, co z nimi związane jest ich słodką ucieczką od codzienności. Interesują się tworzeniem (rysunkiem, pisaniem, etc.) a także psychologią, etologią, komunikacją międzygatunkową i hipologią oczywiście.

Blog skupia się na ich końskopochodnych przemyśleniach oraz doświadczeniach.

Zdjęcia, jeśli nie należą do nas, udostępniane są dzięki uprzejmości ich autorów.

piątek, 6 lutego 2015

Zolełek

Dzisiaj było pół na pół. Pół świetnie pół beznadziejnie. Kłus w prawą stronę na kole- idelanie skontrolowany, idealnie wygięcie i ustawienie (w prawą stronę po raz PIERWSZY tak naprawdę się koń wygiął- na propsie). Beznadziejne zagalopowania, totalnie beznadziejne, bezpostępowe.
Olka za to ma lepszy półsiad, wreszcie łąpie równowagę motyka. :) Jutro wsiądę na Zola i poprawię to co było dzisiaj źle, czyli te nieszczęsne zagalopowania. A problem się zaczął jak koń zobaczył przeszkody i stracił koncentrację. Niemniej w kłusie na wolcie był wybitny.
Krótko, bo klubbing is waiting
A.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz