Ostatni weekend spędziłam u Julki R. Zarówno w sobote jak i niedzielę jeździłam na Batim. Ze względu na warunki losowe (czas i bolące gardełko Juli) jeździłam sama. W sobotę jazda szła mi dość opornie. Nie było tragedii, ale nie było też wybitnie- ot,po prostu przeciętnie. Czułam, że byłam przed ruchem i tempo było zbyt wolne. Cieszę się jednak, że mogłam samodzielnie poeksperymentować, bo gdy zsiadłam wyciągnęłam słuszne wnioski. Jazda drugiego dnia była genialna!
Skupiłam się na dosiedzie i łydkach- rękę zostawiłam w spokoju. Przestałam się usprawiedliwiać, że na tak dobrze ujeżdżonym koniu jej działanie jest wspomagające i pożyteczne. Owszem, jest, ale jako dodatek do wzorowego prowadzenia łydką i dosiadem. Skupienie na dole ciała dało super efekt: tempo wreszcie było przyzwoite, a nawet ładne. Wpadłam w nastrój euforyczny, skupiłam się jeszcze bardziej. Pokombinowałam z osadzeniem w siodle, udało mi się przez kilka minut uzyskać efekt podobny do tego na lonży z p Ewą. Siedziało mi się w ćwiczebnym bardzo stabilnie, bezwysiłkowo i wygodnie, wszystko się zgadzało :) Po przeanalizowaniu w domu paru mechanizmów popróbowałam paru nowych rzeczy: zrobiłam pseudo łopatkę do wewnątrz w kłusie oraz pseudo trawers :D A najbardziej jestem dumna z ustępowania od łydki w galopie! Wyszło rytmicznie i całkiem prosto. A wystarczyło tylko działanie miednicy... i oczywiście spryt Batulca, który wie co się będzie działo po wjechaniu na linię środkową :) Kochany! Przejechałam też program na brązową odznakę w ramach przypomnienia oraz elementy ze srebra- koło 15m w galopie i wężyk w kontrgalopie. Generalnie jazda była bardzo udana, śmiem nawet rzec że poprawna.
Za tydzień wbijam do Kośki. Do Grubej przyjeżdża jej gruby hucuł, więc ja nie wiem jak my się we trzy pomieścimy w tej stajni. No ale, spróbować trzeba :)
Za dwa tygodnie Cavaliada. Popatrzymy, pobawimy się.
Zolka
Postęp jest niezaprzeczalnie zauważalny. Na przywitanie Zola przybiega do Oli galopem, do mnie stepem, ale nie narzekam :) Dziś była rewelacyjna jazda, wszystko było rozluźnione i generalnie posłuszne. Koła poprawne, kontakt się zdecydowanie poprawia-jest delikatniejszy i skuteczniejszy. Było troche gimnastyki na drągach oraz niewielkie skoki. Zola raz wyłamała, 2 razy bezskutecznie próbowała, raz skoczyła bezbłędnie. Wszystko poszło etap wyżej- klaczka grzecznie zagalopowywała, galopowała spokojnie, w dobrym samoniesieniu, bez pędzenia i wiszeniu na pysku. Cieszy mnie ten zauważalny krok w górę- dowód na to że praca idzie w dobrym kierunku :)
Dzień kolejny :) Wczoraj nie zdążyłam dopisać wpisu.
No więc od razu opiszę co się działo dzisiaj. Dziś poprowadziłam lonże dosiadową Oli, wszystko było pięknie dopóki nie pojawił się przerażający traktor :) Zwalczenie lęku potrwało chwilkę. Potem poszłyśmy na spacerek do lasu, obejrzałam kolejne super miejcse do jazdy, naturalny "czworobok", a tuż obok naturalny cross :)
Więcej zdjęć jutro, a więc do napisania!
Artemis
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz