Z czym je się je?


Blog został założony przez Inkę, swego czasu zawziętą Makoszkowiczkę. Tam kupiła pierwszego konia i poznała wyjątkowych ludzi, a między innymi uzależniającą jak same zwierzęta Artemidę. Pokazała jej stronkę i tak oto bazgrzą coś we dwie!
Inka ma lat 19, Arcia 18, łączyło je chodzenie do klasy biologiczno-chemicznej i posiadanie (z szacunkiem dla naszych wierzchowców) koni - och, pardon - stworka huculskiego i konia prawie hanowerskiego :). Mieszkają na wschodzie Polski, na dwóch krańcach województwa lubelskiego. Powinny zajmować się szkołą, nauką, obowiązkami... Ale jeszcze kiełbie im we łbie i nieraz spędzanie czasu z końmi i tym, co z nimi związane jest ich słodką ucieczką od codzienności. Interesują się tworzeniem (rysunkiem, pisaniem, etc.) a także psychologią, etologią, komunikacją międzygatunkową i hipologią oczywiście.

Blog skupia się na ich końskopochodnych przemyśleniach oraz doświadczeniach.

Zdjęcia, jeśli nie należą do nas, udostępniane są dzięki uprzejmości ich autorów.

poniedziałek, 17 marca 2014

Czego nie wycharczę, to napiszę :)

Komputer naprawiony, będę mogła coś tam tworzyć. Tytuł taki, a nie inny, gdyż dzięki mojemu adekwatnemu ubiorowi (płaszczyk i hipsterska hustka, niestety odsłaniająca całą szyję) straciłam głos. Okazało się, że Chrypex można kupić w Rykach :)
Prowadziłam sobie skrupulatne notatki z całego zeszłego tygodnia, postanowiłam, że sobie tutaj wszystko na pamiątkę spiszę.

Sobota, 08.03.2014
Byłam u Zolki. Rano wsiadłam na zwykłą jazdę ujeżdżeniową urozmaiconą drążkami i niewielkimi skokami. Jazda była udana, jednak koń nie reagował na pomoce póki się nie wygalopował. To chyba kwestia temperamentu i nadmiaru energii, skoro tego Zoli potrzeba, to na razie po występowaniu własnie tak będziemy ją rozgrzewać- lonża przed jazdą się nie sprawdza. Po spuszczeniu pary praca z Zolką była przyjemna. W reakcji na półparady udało mi się raz uzyskać cudowne samoniesienie w stępie, na lekkiej wodzy, z pilnym krokiem i podstawionym zadem. Z tego roboczego chodu przeszłam do wydłużenia- koń zachował rytm i ładnie "poszerzył ramy" nie tracąc ustawienia. Następnie znów skróciłam Zolkę, wykonałam żucie z ręki. Efekt ten uzyskałam dopiero pod koniec jazdy, pozytywnie podsumował mój wysiłek.

Wolta w kłusie. Powinnam opuścić zewnętrzne ramię oraz patrzeć wyżej
Spokojny najazd na przeszkodę




Piękny, głęboki krok zadnią nogą pod kłodę

Tego samego dnia po południu poszliśmy na spacerek w teren. Sprawdzałyśmy z Olką reakcje Zolki na cordeo, byłyśmy bardzo zadowolone.

Stęp w rozluźnieniu, uwaga skierowana na jeźdźca

Reakcja konia na półparadę: zmiana położenia szyi, przelizanie, skrócenie wykroku. Podciągnięcie kolan jeźdźca do góry jest błędem

Półparada w stój: koń przelizuje, ma uszy skierowane w moją stronę
Pomoce do zwrotu na przodzie i natychmiastowa reakcja konia


"Taaak"
"wiem, rozumiem, akceptuję"

Jednorożec :)


Niedziela, 09.03.2014
Z samego rana pojechałam do Wawy. Miałam wspaniałą jazdę na Batim z Kosią.

WNIOSKI:
* nie ciągnąć łokci do wewnątrz
* ramiona nisko, luźno w dół i tył
* nie unosić ramienia przy oddawaniu zewnętrznego barku
* paradę zaczynamy od zewnątrz, kończymy od wewnątrz
* nie patrzeć w dół!
* góra ciała luźna, ręka niska, trzymająca kontakt (szczególnie w przejściach)
* nie spinać się przy zagalopowaniu, luźny siad
* pozawalać na ruch w przód, nie blokować go usztywniweniem
* pozwalać sobie na błąd
* łydka przylega cały czas, rozciąga się, działa mięśniowo (udało się to świadomie czuć kilkakrotnie)

PRACA NAD:
* rozluźnienie w przejściach
* rozluźniona góra ciała (szczególnie ramiona)
* trzymanie kontaktu
* synchronizacja pomocy w chodach bocznych

Wykonywałam ćwiczenia takie jak: serpentyny, zwroty, półwolty w galopie- dla mnie coś nowego. Generalnie koncepcją było rozluźnienie górnej części tułowia i swobodne przejścia.
Po jeździe miałam okazję obejrzeć ćwiczenia woltyżerskie grupy ze stajni Aldragho, robi wrażenie!

Wtorek, 11.03.2014
Ustawiłyśmy Zolce korytarz. Zaczęłyśmy od przeprowadzenia w stępie, potem kłus, stopniowe zwiększanie wymagań. Zolka ziewała, przelizywała, rozluźniała się niemiłosiernie :) Skoki doszły do stacjonaty 90 cm na końcu szeregu. Zakończyłyśmy pracę spokojnym przegalopowaniem 4 drągów co foule. Zolka musiała przestać się napalać i opanować się- próba zdałą egzamin i po kilku powtórzeniach koń znów zaczął myśleć.






Czwartek, 13.03.2014
Gdybym nie wiedziała, że przypisanie pechowości 13 to błąd konfirmacji, uznałabym, że to wszystko jej wina. :)
Moje błędne decyzje plus straszliwie niesprzyjające okoliczności sprawiły, że po tym dniu miałam głowę pełną słusznych refleksji. Szczęście w nieszczęściu. Dziękuję Kaju
Pierwszy błąd- praca z koniem mimo przeczucia, że coś jest nie tak
Drugi błąd- pójście z takim przeczuciem do pracy w nowe miejsce
Okoliczność- wilgotne podłoże w jednym miejscu, ryk traktora- niespodziewane warunki stresogenne
Trzeci błąd- mimo tego prowadzenie lonży Oli (tutaj jeszcze nie było tak dużego spięcia)
Czwarty błąd- postanowienie, że wsiądę na Zolkę
Piąty błąd- postanowienie wygalopowania konia, panika Oli z powodu pojawienia się wody na podłożu->chamskie zatrzymanie konia właściwie bez przyczyny; narastająca frustracja
Szósty- opuszczenie tego miejsca w dużym stresie
Siódmy- postanowienie wygalopowania w dawnym, sprawdzonym miejscu
Okoliczność- wyskoczenie zająca w trakcie galopu!
Okoliczność- pojawienie się konia i "kolegi"; podekscytowanie Zolki
Ósmy błąd- zejśćie z konia w takiej sytuacji, brak rozsądnego działania
Dziewiąty błąd- ganianie w kółko na linie w celu skupienia na mnie uwagi kiedy 2 koń zniknął za choryzontem; jeszcze większe spanikowanie Zoli, bieganie 20 minut zanim okazała, że ma dość
Słuszna decyzja, którą powinnyśmy podjąć na początku- wrócenie do domu i postanowienie, że jutro zaczniemy od nowa.

Ten chłodny policzek nie poszedł na marne. Zmobilizowana, w piątek, naprawiłam błędy.

Piątek, 14.03.2014
Już przy zakładaniu haltera wiedziałam, że będę spokojna i opanowana od początku do końca. Od samego początku pracowałam nad skupieniem Zolki na mnie.


Efekt był znakomity, co prawda wkładałam zbyt dużo dynamiki do tego procesu, ale udało się skupić na mnie klacz. Potem wymasowałam ją całą, porozciągałam. Obie byłyśmy zadowolone i rozluźnione.


Masaż pod brzuszkiem bardzo polecam, koń unosi grzbiet

Jeszcze tego samego dnia pojechałam do Warszawy na Cavaliadę.
Bez przygód się nie obyło, ale bardzo miło było mi się spotkać z kochanymi robalami. :)
Na koniec wrzucam kilka zagubionych zdjęc z kiedyś tam.


Pierwsze spotkania z kawaletkami:



a w wolnym czasie...
Żwirownia

Bez komentarza :D

I tyle :)
Buziole,
Chartemis

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz