Czyli lustro. Czytałam już kilka razy o tym, że konie są odbiciem człowieka. Ale jest ogromna różnica między tym, co się wie, a tym, co się przeżyje i zrozumie na własnym przykładzie.
Ostatnio doszłam do wniosku, że wiele mi się w moim koniu nie podoba. I zaczęłam się z siebie samej śmiać - bo, o zgrozo, to samo nie podoba mi się we mnie!
Jaki pan, taki kram. Ktoś spostrzegawczy powiedział.
W sobotę pojechałam (a, pardą - poszłam!) z dwoma końmi i ich dosiadającymi, kochanymi szaleńcami :) na wieś kilka kilometrów od domu. Przebyłyśmy malownicze krajobrazy i zamoczyłyśmy kopytka - we dwie. Do tego najadłyśmy się nerwosolu. Nas zjadały robalki.
Kikiszonka skopała głośno dwa "pożądne" srokate kobyły. Za każdym razem, kiedy odbiegały, nastawiała uszęta i lazła za nimi. Ach, kobył. Kto toto zrozumie?
Ma bebzon jak mustang, ale piękna jest jak zwykle.
Poza tym dopadła ją gruda. Z ośmioma hucułami w dziczy była zdrowa jak ryba, a jak tylko sprowadziłam nieco bliżej cywilizacji - zaczęła mi oczoropieć i ogrudzać. Cóż to się dzieje z tymi końmi? Na razie zostawiam jej nóżkę w spokoju, nie wygląda na nieszczęśliwą, rusza się normalnie. Ewentualnie podetnę jej nieco szczoty pęcinowe i grzywkę. Dodatkowy dostęp do tlenu raczej nie pogorszy sytuacji. Na razie się jednak nie zanosi.
Ach, wracając do tematu:
zwierzęta rzeczywiście odzwierciedlają swoich właścicieli. Kiki wychodzi z nawyków sinusoidalnie i, owszem, umie zachować się bezbłędnie, ale mimo to bardzo często kolejny raz powtórzy swe wcześniejsze zachowanie. Dokładnie tak, jak robię to ja: ze zgaszaniem światła (co niestety nie zawsze udaje mi się zapamiętać i wykonać), odkładaniem rzeczy na swoje miejsce, układaniem ubrań tuż po ich przyniesieniu do pokoju... Lekiem jest cierpliwość, schematyczność, powtarzalność, przewidywalność, uprzedzanie - bo to i ludzie, i konie lubią. Poczucie bezpieczeństwa.
Z okazywaniem emocji też u nas podobnie - i ona, i ja to takie ni wiadomo co. Niby się podporządkowywujemy, niby nam to nie przychodzi trudno, niby pewne siebie w tym wszystkim jesteśmy. Ale przychodzi co do czego, to żadna z nas nie wie, o co jednej, drugiej chodzi. Bardzo często kryjemy i chowamy głęboko to, co nam w środku siedzi i aż się gotuje. Nasz sposób myślenia może być całkiem momentalnie zmieniany, ale żeby go zmienić trwale, potrzeba nam bodźca. REGULARNOŚCI, ale i ZRÓŻNICOWANIA.
No, krótko mówiąc - równowagi.
To, co we dwie lubimy najbardziej, to jasne przewodnictwo kogoś innego. Bez niego łatwo się gubimy w nowych sytuacjach i tylko udajemy, że dajemy radę. Tak naprawdę nieraz czujemy się zagubione i szukamy czegoś, kogoś - co by nam dało kierunek.
I z pewnością można o nas obu powiedzieć, że żyjemy we własnym świecie. Jesteśmy często nierozgarnięte, zamyślone i roztrzepane. Ale sprawiamy ogólne wrażenie spokojnych i grzecznych :)...
I jesteśmy leniuchy. Ale jak zaczniemy się ruszać, to całkiem fajnie nam wychodzi :)!
A, oszukiwanie, że ma się cel, nie wychodzi z końmi. Nawet, jak nam się wydaje, że wiemy, co robimy, to tak naprawdę guzik wiemy. Koń nam powie, czy to, co robimy ma sens.
Kiki, pilnuj mnie, żebym ja cię chciała słuchać... Bo my we dwie trzpioty jesteśmy.
Dobra, spać ferajna. Bo jutro wstać, sprzątać, przemyć koniowi oczko rumiankiem, poćwiczyć, lekcje dorobić, może babcię, dziadzia odwiedzić? I nabierać mądrości poprzez karmienie się pokarmem duchowym :)
Życie jest doprawdy przepiękne.
(za kilka dni Dianka! na reszcie będę mogła jej gadać bezpośrednio do ucha :))
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dzień kolejny, tym razem z przesłaniem: jak doceniać to, co się ma; kiedy przestać i jak uczyć się na błędach.
Kiki potrafi skakać! I przepięknie rozciąga się na drążkach. Ogólnie całkiem niehuculsko potrafi podnosić nogi, ku mej ogromnej uciesze. Inna sprawa, że bez problemu mogę z nią wyjść na spacer w ręku dokąd chcę :) co mnie niezmiernie raduje. Przez dłuższy czas budowałam jej pewność siebie, aż przyszła chciwość.
Pamiętacie post o timingu? Wyczuciu?
Tam też było zdjęcie klękającej hucki. Od jakiegoś czasu mroczy mi się w głębinach umysłowych wizja jej leżącej. Co smutne, zamiast sięgnąć po czas, cierpliwość i wykorzystanie końskiej ciekawości, chęci i maleńkich postępów, chciałam to zrobić "raz a dobrze". Czyli tak, jak nie umiem.
Nie napisałam o jeszcze jednej rzeczy związanej z podobieństwami między mną a koniem: we dwie, równie zwierzęco, wpadamy w amok.
To niesamowite, w jaki sposób zwierzęta nam "wybaczają". Wyobraźmy sobie, że jeżeli nam ktoś zrobiłby ogromną krzywdę, zmuszał nas siłą do czegoś, czego nie rozumiemy i nie chcemy robić, my w tym czasie krzyczelibyśmy, szamotalibyśmy się i piszczelibyśmy... To czy bylibyśmy w stanie po niedługim czasie patrzeć na naszego oprawcę jak gdyby nigdy nic, gotowi bez uprzedzenia, zawiści i strachu kontynuować naszą znajomość?
Nienawidzę egoizmu.
Przeraża mnie jego przebiegłość, jak ohydnie szybko wlewa się do serca. Wystarczy odrobina nieuwagi, utrata czujności, nawet nieliteralne bycie samym.
Hamulec ręczny jakby przestaje działać i wszystko, co się dzieje dookoła nagle znika.
Psychopatyczne dążenie do określonego celu, zatracenie trzeźwości umysłu i osądu sytuacji.
A koń krzyczy, krzyczy, krzyczy. Dopiero zmęczenie wylało na mnie kubełek zimnej wody i nie wiadomo skąd, miałam siły nie załamać się całkowicie nad tym, co się stało i jakoś zacząć odkręcać to, co się wydarzyło.
Nie wymarzę tych sytuacji z pamięci.
Ale mogę spróbować pokazać, że umiem podejmować także rozsądne decyzje i przedstawiać je w sposób rozsądny. O dziwo, po kilkunastu minutach Kiki wyglądała, jakby mi uwierzyła.
Wiem napewno, że na razie odpuszczam sobie kładzenie do momentu, kiedy będę w stanie zadbać o sprawy mniejsze, a przede wszystkim sprawdzę własną cierpliwość, która poprzez niezdrowe pragnienia została ogołocona z zapasów. Dla każdego, kto jest chętny nauczyć tego swojego konia na komendę, polecam bardzo ciekawy filmik:
Dobrze jest, jak wychodzi. Bo wtedy się uśmiechamy, cieszymy i jesteśmy dumni.
Ale jeszcze lepiej, kiedy nie dostajemy tego, czego pragniemy od razu. Bo właśnie wtedy rozwijają się w nas cudowne cechy, a także ujawnia się, co naprawdę mamy w naszym wnętrzu.
Odwaga znajduje się w zdecydowaniu się na spojrzenie prosto w twarz naszym uchybieniom i podjęciu się wyjawienia na głos wszystkiego, co przynosi hańbę i wcale nie lubi być mówione głośno.
Ech... No to wio!
Jestem niestabilna emocjonalnie. Jeśli nie chcę robić krzywdy, powinnam pilnować się tego, co jestem w stanie zrobić. Widzę, że warto jest robić mniej i nie ma w tym niczego złego, warto także nie polegać tylko na sobie i prosić o pomoc, o komentarz. Jakiejkolwiek życzliwej duszy.
Obym nie zapominała, kim chcę być.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz