Co ciekawego odkryłam?
Podejście. Na nowo.
Ważne jest, co chcemy osiągnąć z koniem.
Jeśli mamy 100 procent z naszego oczekiwania względem konia, to niech to trwa zaledwie sekundkę - nagrodźmy go naszą wdziecznością - czyli uśmiechem, rozluźnieniem i przeogromnym zadowoleniem. Możemy dać mu nagrodę w postaci tego, co on chciałby robić - np. pojeść, postać sobie, albo całkiem odwrotnie - pohulać, czy wrócić do miejsca, gdzie czuł się dobrze. Wtedy wyrazimy szczerze nasze intencje - prosiłam o 100 % z kłusem o określonym tempie i w określonej sylwetce - i jeśli tylko dostanę przez ułamek sekundy, wylewam docenianie na konia :).
Za każdym razem on zaproponuje nam więcej, bo widzi, kiedy się naprawdę rozluźniamy. Jeśli jesteśmy szczerzy wobec konia, on czuje się z nami o wiele bezpieczniej. Kiedy mechanicznie nagradzamy metodą "presja-odpuszczenie", ale brakuje tu szczerej intencji, to koń szybko nas rozgryzie. On dobrze widzi, że coś jest z nami "nie tak" - mowa ciała nie kłamie, nawet wtedy, kiedy wydaje nam się zupełnie inaczej.
Zapominanie, że zwierzę to nie zegarek do nastawienia, nie przynosi w moim przypadku pozytywnych efektów.
Zdjęcie Magdy Senderowskiej |
JASMINUM JAK ZWYKLE CUDNE
Krótko, bo szkoła goni :) poza tym, temat Diankowego Bazalta także chciałby się tu pojawić, jak sądzę!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz