Tydzień temu przeszłyśmy około 10 km, hucuł lazł w siodło ubrany krok w krok za mną (ja z kolei w plecak ubrana) przez chodniki, asfalty, łąki, drogi piaskowe, metalowy mostek nad Włodawką, lasy, podwórka przed blokami, podjazdy, kamieniste zjazdy... Uff, było gorąco. Słońce prażyło, w plecaku suwak się popsuł, na obrzeżach miasta zatrzymałyśmy się na podwieczorek (Kiki wcinała trawę koło chodnika, ja - kanapkę z serem siedząc na krawężniku), męczyłam ją w połowie drogi wchodzeniem do kałuż i błagałam, żeby się napiła. Ale ona z jakiegoś jeziora pić nie będzie. Trawa według niej jest bogatsza w płyny... We Włodawie czekał dziadzio z owczarkiem niemieckim długowłosym - swym psem. Towarzyszył mi kawałek drogi. No, na sam koniec poszłam z nią do domu, żeby zostawić rozwalający się plecak i ruszyłyśmy do kolegi, u którego teraz mieszka. Na ostatni odcinek wsiadłam, a co. Żeby nie było! Trzeba się w końcu z siebie trochę pośmiać i jakiś żarcik sytuacyjny na dobre wejście przytoczyć :)
Zdjęcie widoku w międzyczasie podczas drogi
Wieczorami przychodzę regularnie, ażeby pojeździć - stopniowo, planuję tydzień po tygodniu zwiększać wymagania: od niedzieli zaczęłam energiczne stępy z dodatkiem kłusa (kółko po ujeżdżalni na dwie strony, dzisiaj po dwa koła na dwie strony, jutro po cztery... itd). W czwartek laba totalna od panny Kai a pod koniec tygodnia wyjścia w teren. Za tydzień zaczną się luźne, swobodne galopy. W międzyczasie wysilamy się także umysłowo i uczymy się: stać w miejscu, kiedy Kaja łazi dalej i robi różne głupiaste rzeczy (czyt. skacze, klaszcze, tupie, macha kończynami, biega, itp), włazić pewnie w kałuże, nie bać się ogromniastych płacht i zakrywania oczu a także stopniowo coraz dłużej skupiać uwagę. Tylko Kaja musi jeszcze mocniej wypuścić powietrze z płuc i przestać czasem reagować starymi reakcjami. Być fair na 100%. Może jeszcze chwilkę przed wakacjami uda mi się zacząć zabawy: będziemy uczyć się "sztuczek" dla poprawienia uwagi i zaufania do siebie nawzajem. A także aby wytworzyć u mnie jeszcze większe pokłady cierpliwości i rozkładania ćwiczeń na jak najmniejsze i najkrótsze cząsteczki. W następnych tygodniach wejdą kawaletki, mini skoczki, średnie skoczki (ok 50 cm) najpierw luzem, potem w siodle, na koniec ze mną na grzbiecie.
Powyżej są jedynie plany w fromie pisemnej, wszystko zależy od mojego czasu i od poziomu, na jakim Kiki w danym momencie będzie. Jeśli zobaczę, że nie jest gotowa na coś, nie będę brnąć dalej tego samego dnia. Zrozumiałam już wcześniej, że trzeba nagradzać szczerze i ostatecznie to, co nam się naprawdę podoba - a co najlepsze, nie musi to być nic spektakularnego. Ważne, żeby - cokolwiek to jest, było wykonane z chęcią i staraniem.
Muszę także pamiętać o rzeczach ważniejszych i co do nich upewniać się w pierwszej kolejności. Koń jest zadbany - ma picie, jedzenie, koleżanki, schronienie i pastwiska - praktycznie mnie nie potrzebuje. Dlatego wszystko w miarę możliwości. Zobaczymy, mam nadzieję, że uda mi się wprowadzić w życie jak najwięcej ze sfery planów. Ponadto chciałabym, aby koń był pozytywnym motywatorem, nagrodą za wysiłek w bardziej podstawnych życiowych płaszczyznach i aby pozostał w atmosferze czasu wolnego. Cudnie jest wtedy, kiedy zwierzę sprawia radość, ma odpowiednie miejsce w naszym życiu i nie koliduje ze sprawami wagi cięższej :) Dobre słowa (mniam mniam), o których przy okazji myślę, to "równowaga jest przyjemna". Balans!
Z tym u Kai bywa trudno, ale jest on osiągalny. No cóż, pracujemy nad sobą.
Pozdrawiam cieplutko - a teraz idę pod prysznic, bo ponoć zafetorzyłam koniuchem calusieńki domek <3
Powyżej są jedynie plany w fromie pisemnej, wszystko zależy od mojego czasu i od poziomu, na jakim Kiki w danym momencie będzie. Jeśli zobaczę, że nie jest gotowa na coś, nie będę brnąć dalej tego samego dnia. Zrozumiałam już wcześniej, że trzeba nagradzać szczerze i ostatecznie to, co nam się naprawdę podoba - a co najlepsze, nie musi to być nic spektakularnego. Ważne, żeby - cokolwiek to jest, było wykonane z chęcią i staraniem.
Muszę także pamiętać o rzeczach ważniejszych i co do nich upewniać się w pierwszej kolejności. Koń jest zadbany - ma picie, jedzenie, koleżanki, schronienie i pastwiska - praktycznie mnie nie potrzebuje. Dlatego wszystko w miarę możliwości. Zobaczymy, mam nadzieję, że uda mi się wprowadzić w życie jak najwięcej ze sfery planów. Ponadto chciałabym, aby koń był pozytywnym motywatorem, nagrodą za wysiłek w bardziej podstawnych życiowych płaszczyznach i aby pozostał w atmosferze czasu wolnego. Cudnie jest wtedy, kiedy zwierzę sprawia radość, ma odpowiednie miejsce w naszym życiu i nie koliduje ze sprawami wagi cięższej :) Dobre słowa (mniam mniam), o których przy okazji myślę, to "równowaga jest przyjemna". Balans!
Z tym u Kai bywa trudno, ale jest on osiągalny. No cóż, pracujemy nad sobą.
Pozdrawiam cieplutko - a teraz idę pod prysznic, bo ponoć zafetorzyłam koniuchem calusieńki domek <3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz