Z czym je się je?


Blog został założony przez Inkę, swego czasu zawziętą Makoszkowiczkę. Tam kupiła pierwszego konia i poznała wyjątkowych ludzi, a między innymi uzależniającą jak same zwierzęta Artemidę. Pokazała jej stronkę i tak oto bazgrzą coś we dwie!
Inka ma lat 19, Arcia 18, łączyło je chodzenie do klasy biologiczno-chemicznej i posiadanie (z szacunkiem dla naszych wierzchowców) koni - och, pardon - stworka huculskiego i konia prawie hanowerskiego :). Mieszkają na wschodzie Polski, na dwóch krańcach województwa lubelskiego. Powinny zajmować się szkołą, nauką, obowiązkami... Ale jeszcze kiełbie im we łbie i nieraz spędzanie czasu z końmi i tym, co z nimi związane jest ich słodką ucieczką od codzienności. Interesują się tworzeniem (rysunkiem, pisaniem, etc.) a także psychologią, etologią, komunikacją międzygatunkową i hipologią oczywiście.

Blog skupia się na ich końskopochodnych przemyśleniach oraz doświadczeniach.

Zdjęcia, jeśli nie należą do nas, udostępniane są dzięki uprzejmości ich autorów.

piątek, 24 kwietnia 2015

NO CHYBA SIĘ ZAKOCHAŁAM

Bazalt Bazalt Bazalt... no i mi sie udało konisko! Po prostu MEGA MOC. On jest wybitny. Ja muszę się ogarnąć. Potrzebuje paru(nastu) dosiadówek... tęsknię za tym, kiedy mogę skupić się w 100 % na sobie. Niemniej, mój wierzchowiec jest przezacny. Praca mu służy, a i owszem. O ile coweekendowe jazdy przebiegały bardzo dobrze, o tyle codrugodniowe są znakomitym rozwiązaniem. Koń nie traci elastyczności, informacje są świeże. Wczoraj miałam jedną z lepszych współprac w naszej historii. Naprawdę, nie mam mu nic do zarzucenia! No, może oprócz tego, że uporczywie lubuje się w galopadach na lewą nogę. Jak robiłam półparadę żeby przejść do kłusa zaczynał poruszać się hm... zebranym? galopem, baaaaardzo zaangażowany. Nie wiedziałam czy ja się nie wyrażam dość jasno czy to jego humorek (z nogami w galopie już raz sie przejechałam(a raczej przeleciałam na ziemie->patrz poprzednie posty)) więc mówię mu klarownie: NOGA!!!!!! A on tylko skulił uszy i wyrwał dzidę do przodu :D No kochany jest, uroczy, ale sorry memory, to ja rządzę. Jak zagalopował na prawą nogę zobaczył, że ma całkowity luz, no więc wyluzował się i sobie troche daliśmy do pieca. Fajna równowaga!
Konkrety? Jest fajnie, bardzo luźno, coraz lepszy mamy kontakt. Na razie nie wymagam podnoszenia szyji, pracujemy w niskim ustawieniu, ale już nie wisimy na łopatach. Bardzo ładnie mi sie koń wygina w kłusie, nono! O ile pierwsze próby kłusa w ustawieniu i jakiekolwiek próby wygięcia  musiałam "mocno" wspierać ręką, o tyle teraz wystarczy, że.. trzymam wodzę, czasami przypomnę zaciśnięciem nadgarstka. Fajnie, na plus, ale wciąż dużo przed nami. Wszystko po kolei, zara sie weźmiemy za koła w galopie... (tak tak- nie galopowałam na ujeżdżalni ani na łące małej ani na kole, tylko w lesie po prostych. Nie uważam że to przesada. Chcę najpierw uzyskać równy, rytmiczny, zaangażowany i posłuszny galop oraz elastyczne ustawienie na obie strony zanim przejdę do wygięcia. Nie chcę sytuacji gdy koń na kole uwali mi sie na łyde, przyspieszy (najchętniej w strone domu) i oleje pomoce (których nie zdążył nauczyć się rozumieć). Daję mu możliwość zrozumienia pomocy w łatwiejszym ruchu: na wprost. Potem koła)
Parę ujęć:



Arts

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz