Z czym je się je?


Blog został założony przez Inkę, swego czasu zawziętą Makoszkowiczkę. Tam kupiła pierwszego konia i poznała wyjątkowych ludzi, a między innymi uzależniającą jak same zwierzęta Artemidę. Pokazała jej stronkę i tak oto bazgrzą coś we dwie!
Inka ma lat 19, Arcia 18, łączyło je chodzenie do klasy biologiczno-chemicznej i posiadanie (z szacunkiem dla naszych wierzchowców) koni - och, pardon - stworka huculskiego i konia prawie hanowerskiego :). Mieszkają na wschodzie Polski, na dwóch krańcach województwa lubelskiego. Powinny zajmować się szkołą, nauką, obowiązkami... Ale jeszcze kiełbie im we łbie i nieraz spędzanie czasu z końmi i tym, co z nimi związane jest ich słodką ucieczką od codzienności. Interesują się tworzeniem (rysunkiem, pisaniem, etc.) a także psychologią, etologią, komunikacją międzygatunkową i hipologią oczywiście.

Blog skupia się na ich końskopochodnych przemyśleniach oraz doświadczeniach.

Zdjęcia, jeśli nie należą do nas, udostępniane są dzięki uprzejmości ich autorów.

poniedziałek, 27 kwietnia 2015

KOCHAĆ TO NIE ZNACZY ZAWSZE TO SAMO

Bzdóra matóra
za dzionków kilka przyhula
żarty się skończą
stresy wykończą
nic teraz nie czuje
jakaś mgielna myśl się snuje
Diana kochana
Kaja papaja

Ojacie pozwoliłam sobie na wyjątkową słownikową niszowość! :)

Wiecie, perfekcjoniści traktują błędy i niedociągnięcia w różnych dziedzinach jako czarne dziury na honorze. Roller coaster emocjonalny wcale nie pomaga skupić się na obowiązkach. Oglądam YCD, rano był 2 dzień z Insanity. Za 60 dni mam być ze stali, haha.


Nio, to tak:
- Kikiszą będzie miała towarzycho końskie przez jakiś czas, potem wróci do braci mniejszych, tym razem kóz. Pod stolicą lubelską zapewne.
- Mam za sobą piękne decyzje. Teraz znowu mam skręty mózgu, niech no.
- Dlaczego nie istnieje kierunek "wywożenie gnoju"? Mogłabym zostać doktorem habilitowanym!

Krótko, byle jak, bezsensownie, niebudująco, nietwórczo. CZASEM TRZEBA
buźka!


piątek, 24 kwietnia 2015

NO CHYBA SIĘ ZAKOCHAŁAM

Bazalt Bazalt Bazalt... no i mi sie udało konisko! Po prostu MEGA MOC. On jest wybitny. Ja muszę się ogarnąć. Potrzebuje paru(nastu) dosiadówek... tęsknię za tym, kiedy mogę skupić się w 100 % na sobie. Niemniej, mój wierzchowiec jest przezacny. Praca mu służy, a i owszem. O ile coweekendowe jazdy przebiegały bardzo dobrze, o tyle codrugodniowe są znakomitym rozwiązaniem. Koń nie traci elastyczności, informacje są świeże. Wczoraj miałam jedną z lepszych współprac w naszej historii. Naprawdę, nie mam mu nic do zarzucenia! No, może oprócz tego, że uporczywie lubuje się w galopadach na lewą nogę. Jak robiłam półparadę żeby przejść do kłusa zaczynał poruszać się hm... zebranym? galopem, baaaaardzo zaangażowany. Nie wiedziałam czy ja się nie wyrażam dość jasno czy to jego humorek (z nogami w galopie już raz sie przejechałam(a raczej przeleciałam na ziemie->patrz poprzednie posty)) więc mówię mu klarownie: NOGA!!!!!! A on tylko skulił uszy i wyrwał dzidę do przodu :D No kochany jest, uroczy, ale sorry memory, to ja rządzę. Jak zagalopował na prawą nogę zobaczył, że ma całkowity luz, no więc wyluzował się i sobie troche daliśmy do pieca. Fajna równowaga!
Konkrety? Jest fajnie, bardzo luźno, coraz lepszy mamy kontakt. Na razie nie wymagam podnoszenia szyji, pracujemy w niskim ustawieniu, ale już nie wisimy na łopatach. Bardzo ładnie mi sie koń wygina w kłusie, nono! O ile pierwsze próby kłusa w ustawieniu i jakiekolwiek próby wygięcia  musiałam "mocno" wspierać ręką, o tyle teraz wystarczy, że.. trzymam wodzę, czasami przypomnę zaciśnięciem nadgarstka. Fajnie, na plus, ale wciąż dużo przed nami. Wszystko po kolei, zara sie weźmiemy za koła w galopie... (tak tak- nie galopowałam na ujeżdżalni ani na łące małej ani na kole, tylko w lesie po prostych. Nie uważam że to przesada. Chcę najpierw uzyskać równy, rytmiczny, zaangażowany i posłuszny galop oraz elastyczne ustawienie na obie strony zanim przejdę do wygięcia. Nie chcę sytuacji gdy koń na kole uwali mi sie na łyde, przyspieszy (najchętniej w strone domu) i oleje pomoce (których nie zdążył nauczyć się rozumieć). Daję mu możliwość zrozumienia pomocy w łatwiejszym ruchu: na wprost. Potem koła)
Parę ujęć:



Arts

środa, 15 kwietnia 2015

Wzór cnót obywatelskich -> ŻELAZNE PODSTAWY

Bazalt zachowuje się idealnie! ZERO lęku separacyjnego! Ten koń mnie zadziwia :) Byłam świadoma skuteczności metod pracy z ziemi, ale chyba nie spodziewałam się że 2 dnia po przeprowadzce będę mogła odpiąć uwiąz i mieć konia podążającego z głową przy ziemi, poza terenem stajni.... :)


ŻELAZNE PODSTAWY czyli od czego zacząć?
* ja idę- koń idzie, ja stoję- koń stoi.
Absolutna podstawa. Należy to rozumieć w ten sposób: koń nie wpycha się na człowieka nie próbuje go wyprzedzać, posłusznie idzie za człowiekiem oraz obok człowieka (w dalszym etapie także przed człowiekiem) nadanym mu tempem. Zatrzymuje się od wydechu lub najlżejszej sugestii liną. Stoi równo na 4 nogach, nie wierci się, czeka na sygnał do ruchu ( w dalszym etapie również może być to sygnał do bezruchu- czyli pozostania w miejscu, podczas gdy człowiek odchodzi). Rusza na sugestię wdechem, wzrokiem, głosem lub liną.
Twój koń nie ma z tym problemów? Extra! To teraz poszerzamy horyzonty: spróbuj kierować nim idąc najpierw obok jego zadu, potem parę kroków za nim (by koń Cię widział). Naucz go stać w bezruchu (np. sygnałem może być rozpostarta dłoń) i podchodzenia na Twoje zaproszenie. Wyzwanie nr 3: przerób to wszystko jeszcze raz bez wspomagaczy- bez liny tudzież bata (jeżeli na codzień się nim posługujesz)

*odangażowanie zadu
Tym narzędziem możemy się potem posłużyć w razie nieposłuszeństwa konia, by skłonić go do podporządkowania się, skupić na sobie jego uwagę lub natychmiast przerwać nieprawidłowe zachowanie.
Koń na sugestię wzrokiem, mową ciała, liną lub batem wykonuje "ćwierć obrót" zadnimi nogami wokół przodu i zatrzymuje się w jednej linii, dokładnie na wprost człowieka. W takiej pozycji "widzi" człowieka oboma uszami i oczami, skupia się na nim i czeka na polecenia lub sygnał zwalniający
Wersja hard? Spróbuj wykonać odangażowanie z galopu, bez użycia bata/ liny, bez łączności z głową konia! :)

*zgięcia boczne szyji
Ćwiczenie super rozluźniające mentalnie i nie tylko (ale skupię się na psychicznej stronie). Wykonujemy chcąc skupić uwagę konia na sobie, uspokoić go, przetestować zaufanie
Koń na sugestię liną "oddaje nam głowę", tzn. maksymalnie wygina szyję i zostawia głowę przy swoim boku.
Dla ambitnych: "przywołaj" do siebie pysk koński bez użycia liny, dłonią. Podstaw dłoń pod włosy czuciowe konia, wykonaj nią ruch jakbyś prosił kogoś o kasę :p (przesunięcie kciukiem po palcach) i spróbuj zaprosić jego pysk do zgięcia

*odsyłanie na koło
Po prostu przydatne do ogarnięcia i zrównoważenia konia w kryzysowych sytuacjach, a jako ćwiczenie rozwija uważne obserwowanie nas przez konia.
Koń wchodzi na koło ustępując łopatką we wskazanym przez nas kierunku na sugestię wzrokiem, ew. liną. Zachowuje kształt koła i nadane mu tempo, przejawia skłonność do wyluzowania/ porusza się wyluzowany.
Odeślij konia na koło bez łączności z jego głową i postaraj się utrzymać go na śladzie dając maksymalnie dużo swobody (nie gapiąc się na niego bez potrzeby). Zatrzymaj przez odangażowanie lub postawę bierną, pozwalajac do siebie podejść. Po następnym odesłaniu zatrzymaj go na śladzie przenosząc wzrok z głowy na zadnie kopyto, biorąc wydech ale jednocześnie sztywniejąc (napnij mięśnie rąk i klatki piersiowej)


*Jeżeli ktokolwiek czyta ( a wiem że tak, bo wyświetlenia są :p) i jest zainteresowany jakimkolwiek tematem czy aspektem proszę mnie nakierować i postaram się coś wykminić. Zawsze to dla mnie dobra motywacja by szukać informacji i poszerzać swoją wiedzę.
*Jeżeli potrzebujesz dokładnego opisu któregoś z ćwiczeń, albo zdjęć/ filmiku, instrukcji jak nauczyć tego konia, tudzież nie wiesz jak rozwiązać jakiś problem ze swoim koniem również postaram się pomóc!

ARTS






poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Baziek w nowym domku!

Przeprowadzka, jak to przeprowadzka- trochę stresu zawsze towarzyszy, jednak ogromny ciężar jaki mi spadł z psychiki nadrabia wszystko :)

Bazio wszedł do przyczepki uwaga uwaga: w mniej niż minutę bez użycia smakołyków!!!!!!
widać, że praca z ziemi przyniosła duże efekty :) Kobyłki, z którymi zapoznał się po przyjeździe były nieco sceptyczne w stosunku do niego, on też trochę na dystans. Ale co tam, polubią się z czasem, wiadomo że na początku trzeba swoje ustalić :) Szybko się zaaklimatyzował, poszlismy sobie nawet na spacerek do lasu. Wszystko było takie nowe i ciekawe! :)

Wygląda na bardzo różowe kolory!!

Happy Arts

czwartek, 9 kwietnia 2015

Jedź konia do przodu i prostuj go ~ Gustav Steinbrecht

Jedź konia do przodu- nie oznacza zmuszania konia do ruchu w szybkim tempie lub w chodach wyciągniętych, lecz by podczas każdego z ćwiczeń wywołać impuls od zadu do ruchu naprzód.

Jednak w dzisiejszym poście chciałam skupić się na prostowaniu konia.
O co w ogóle chodzi?
Kręgowce są z natury krzywe. Jeszcze do początku lat 70 XX wieku sądzono, że skrzywienie konia ma związek z ułożeniem płodu w łonie matki. Obecnie wiadomo, że jest ono uwarunkowane cerebralnie, czyli w mózgu, podobnie jak prawo i leworęczność.
O koniu skrzywionym na którąś stronę mówimy, gdy ślad tylnej kończyny nie wkracza dokładnie w ślad przedniej, tylko po zewnętrznej stronie śladu.
Około 90% koni jest skrzywionych na prawo: prawa zadnia noga stawiana jest po zewnętrznej stronie prawej przedniej


Zapewne często masz wrażenie, że koń w którąś stronę jest lżejszy,  przyjemniejszy, a w drugą ma opory, pszyspiesza, odczuwasz sztywność. Może interpretujesz to jako nieposłuszeństwo. Należy się jednak zastanowić:
Z czego to wynika?
 Wyobraź sobie teraz konia, którego prawa zadnia noga ucieka na prawo. Nie trafia ona pod środek ciężkości konia. Obciążona jest więc bardziej lewa zadnia noga i automatycznie- lewa przednia noga niesie więcej ciężaru niż prawa przednia noga. Koń chcąc sobie poradzić ze zwiększonym obciążeniem po lewej stronie, napina mięśnie po tej stronie ciała. Zwierzę nie rozluźnia mięśni po lewej stronie szyji, staje się sztywne. Dlatego mówimy, że koń krzywy na prawo jest sztywny na lewo.
Usztywnione, napięte mięśnie są krótsze, nie mogą się wydłużyć, rozciągnąć. Nie wolno więc zmuszać konia do wygięcia ręką! Prostując zadnie nogi konia obciążenie rozkłada się równo na obie strony konia, koń może rozluźnić mięśnie po sztywnej stronie i wygiąć się do wewnątrz: mięśnie po lewej stronie szyji rozciągają się.

Przejawami naturalnego skrzywienia konia pod siodłem są: "wypadanie zadem", "wypadanie łopatką", "uwalanie się" na wewnętrzną łydkę, odginanie głowy do zewnątrz, przyspieszanie na kole, zjeżdżanie do środka koła, spływanie z koła

Praca nad wyprostowaniem prowadzi do rozluźnienia i miękkości niezależnie od tego, na którą stronę koń się porusza.

W jaki sposób korygujemy naturalne skrzywienie konia?
Dbając o prawidłowe wygięcie w partii żeber w równym stopniu na obie strony.




 Oba zdjęcia wykonane są w kłusie, w trakcie ćwiczenia wygięcia na kole w lewo:
Zolka jest koniem sztywnym na lewo, krzywym na prawo, dlatego zadnie nogi uciekają na prawą stronę. Można się więc będzie spodziewać, że idąc w lewo Zolka wypadnie zadem na prawo, tak też się dzieje: 

nieprawidłowe wygięcie: zad wypada na zewnątrz koła, głowa odgięta na zewnątrz
prawidłowe wygięcie: Koń jest równomiernie wygięty wokół wewnętrznej łydki, pysk delikatnie skierowany do wewnątrz, zadnie nogi kroczą śladem nóg przednich

Kiedy koń bez problemów porusza się wygięty na kołach, można stopniowo zmniejszać promień, pamiętając jednak, że im mniejszy promień tym większa trudność zachowania wygięcia. Dosiad skrętny umożliwia koniowi swobodny ruch na wolcie: obciążam wewnętrzną kość kulszową, klatka piersiowa zrotowana równolegle z łopatkami konia, zewnętrzna wodza przyłożona do szyji, wewnętrzna delikatnie odwiedziona w bok. Wygięcie kontroluję wewnętrzną łydką- przepycham klatkę piersiową konia. Wewnętrzna ręka sugeruje ustawienie.

 Wygięcie konia wynika z przekątnego zamknięcia pomocy: od wewnętrznej łydki do zewnętrznej wodzy.


W razie niedomówień proszę o pytania w komentarzach :)


Z jazdy na Zoli:
wow wow wow
To niesamowite jak bardzo można ułatwić koniowi ruch, dbając o wygięcie! 
Zolka miała bardzo swobodne łopatki, super rozluźniony i pracujący aktywnie grzbiecik, silny zad i była bardzo zmotywowana do pracy. Zaskoczyła mnie tym, że sama z siebie, po ciężkiej pracy w kłusie nad wyginaniem zaoferowała mi bajeczny galop! Lekki, miły, skontrolowany, na zadzie, spokojny, poskładany... przy zerowym udziale ręki. Nawet nie mam co gadać, nie mam do czego się przyczepić...  Filmik montuję, tymczasem zdjęcia


porównując ostatnie kłusy pośrednie z tymi tutaj... :))
wyciąga... :))
zadek!!! :))



super podstawienie i super akcja przedniej nogi w galopie :)
wzorowo podstawia !!


Dumna jestem z niej!!!
I przewdzięczna Kosi że mi przypomniała :)

PS
KAJA!!!!!! wracaj tu.

paskudny leń

niby chora, ale na zumbe poszła (mało nie dostałam ataku serca)
Siodło mi doszło!

Passier Grand Gilbert
mam nadzieje, że będzie na zenka pasowało...
nie przejade się, bo nie mam popręgu ujeżdzeniowego :/
-w ten weekend przeprowadzka-

a tymczasem pare zaległych zdjęć, abo tak
poniedziałkowy spacer

lato 2014
zdjęcia by Kinga A.


zdjęcia by me! Ola & Zola wiosna 2015


sobota, 4 kwietnia 2015

reset- Faworki nie oszukasz :)

Wczorajsza wizyta w Warszawie odresetowała mi mózg.
Konia wygina się łydką- zapamiętaj to sobie raz na zawsze leniwy człowieku!!!
Odkładam swoje łapki i myślę o nogach!!!

Co prawda jeździłam wczoraj krótko ale bardzo treściwie. Próbowałam zad do zewnątrz na kole, pośrednim kłusem po przekątnych, zmiany kierunków ze szczególną dbałością o zgięcie. Przy czym ważne było nie działanie rękoma. Ostatnio jeździłam na zasadzie- najpierw koń odpuszcza w potylicy, potem się wyginamy. Teraz zobaczyłam piękną zależność- konia wyginam łydką i on w ten sposób sam szuka kontaktu. Były momenty magiczne, bardzo przyjemne. Przypomniałam sobie co to znaczy praca!! hehe, tak mi sie pofarciło, że Bazio jest subtelnym wrażliwusem, zapomniałam już co znaczy Używanie łydki (przez duże U).
Faworka jest teraz niesamowita! TAAAKA zmiana w tym koniu. Kiedy sie ogarniałam i robiłam jak należy, ona szła idealnie. Kiedy traciłam czujność i rozluźnienie, od razu mi to pokazywała, ale sie nie złościła, tylko pokazywała... Matko, jaka ona sie zrobiła wyrozumiała, a jaka wygodna! Idealna nauczycielka.

Dziś rano mój IDIOTA rozwalił boks i sobie zdarł skórkę z zadu. MŁOTEK. O 6 rano stwierdził, że pora odświeżyć się po ciężkiej nocy i czując wiosnę, nie wiem w jaki sposób, roztrzaskał dechę i otworzył drzwi (otworzenie drzwi nie miało nic wspólnego z dechą, nie wiem jak on to zrobił o.o)
Oczywiście nic mu nie jest (oprócz ułomności psychicznej), ma lekkie zadrapania.
Nie ma tego złego... bo musieliśmy z tatą pojechać naprawić deskę. Więc tata naprawiał a ja pojechałam do lasu na półgodzinny spacer.
Była to zdecydowanie najlepsza jazda w naszym życiu.
Odłożyłam ręce, ale inaczej niż na Faworce to wyglądało. Na Fawci miałam ręke zupełnie bierną, powiem wprost że nie wiedziałam co ze sobą zrobić, raz mi leciała ręka przez szyję, raz za bardzo do brzucha... Na Bazalcie świadomie czułam ręce i świadomie odkładałam je w odpowiednim momencie zachowując elastyczny kontakt. To znaczy- stęp w rozluźnieniu- półparada dołem ciała- powoli nabieram wodze (wybierając sobie w którą strone bedzie wygięcie i która wodza będzie prowadząca).W tym momencie działam wyraźnie łydką inicjując wygięcie, zewnętrzną łydką ewentualnie kontroluję zad a zewnętrzną wodzą w razie potrzeby przesuwam łopatki. Kiedy koń zrozumiał o co chodzi na obie strony, dałam mu spokój: stęp w wyluzowaniu.  Potem wystarczyło że robiłam półparadę a koń sam oferował mi podniesienie szyji, zaczynałam działać łydką i sam wyginał się w tą stronę- łapka nie robiła nic! Czasami zewn. wodza prostowała łopatki. I tyle! Robiliśmy płynne przejścia z jednego zgięcia w drugie- tylko łydką! Potem kłus. O ile w stepie naprawde świadomie, idealnie wyginał się od łydek na równym kontakcie, o tyle w kłusie musiałam najpierw go wysłać mocniej do przodu, potem skrócić i dopiero wtedy wyginać. Łydkami działałam konsekwetnie, dopóki sie nie wygiął. Jak już zaczaił szedł pięknie, ale ciężko było mi początkowo zwalczyć jego kłusowe nierówności i sztywności ( w tym chodzie najw. problemów jak na razie mamy).  Końcowy efekt- super :) Energiczny kłusik z fajnie ustawionym koniem- to lubię. Czasami testował czy może sie uwalić na łopatki- niestety tutaj samą łydką bym go nie ogarnęła, więc musiałam podnosić go zewnętrzną wodzą, wewnętrzną odwodzić lekko w bok, przy stale działającej łydce i wstrzymującej miednicy... Kiedy tylko odpuścił, wygiął się i poskładał, łapka znowu luźno "odłożona" :) Na koniec jazdy kłus w baaardzo niskim ustawieniu z maksymalnie rozciągniętym grzbietem, ale z kontrolą potylicy. WOW! uczucie niepowtarzalne, MOC! W międzyczasie przypomnieliśmy sobie zwroty (na zadzie i na przodzie) i tutaj uwaga: przestałam sie skupiać na ręku i zaczeło wychodzić. Idealnie! Duuuży problem ostatnio mieliśmy z tymi ćwiczeniami. Koń nie wiedział czego od niego chce. A dzisiaj- booomba!
Podsumowując: ŁYDKA ŁYDKA ŁYDKA ręka ŁYDKA w takich właśnie proporcjach.

W tym miejscu zwracam uwagę na nowe wędzidło: Myler Bit. Celowo zostawiłam to na koniec. Chciałam zauważyć że wszystko mi sie zgrało idelanie w czasie (kupno kiełzna, trening i poziom konia). Przechodzimy z Baziem na nowy poziom- mniej czasu w wyluzowaniu, więcej ustawieniu i wygięciu. Oduczamy sie wiszenia na łopatach. Nawiązujemy posłuszny i miękki kontakt z pyskiem. Taki, który mogę "odłożyć", czuć miękko i elastycznie, ale też ulegle.
Dużym ułatwieniem będzie wędzidło- ruchome, anatomiczne, z rolką i rdzą :) w skrócie jego zalety :))