Z czym je się je?


Blog został założony przez Inkę, swego czasu zawziętą Makoszkowiczkę. Tam kupiła pierwszego konia i poznała wyjątkowych ludzi, a między innymi uzależniającą jak same zwierzęta Artemidę. Pokazała jej stronkę i tak oto bazgrzą coś we dwie!
Inka ma lat 19, Arcia 18, łączyło je chodzenie do klasy biologiczno-chemicznej i posiadanie (z szacunkiem dla naszych wierzchowców) koni - och, pardon - stworka huculskiego i konia prawie hanowerskiego :). Mieszkają na wschodzie Polski, na dwóch krańcach województwa lubelskiego. Powinny zajmować się szkołą, nauką, obowiązkami... Ale jeszcze kiełbie im we łbie i nieraz spędzanie czasu z końmi i tym, co z nimi związane jest ich słodką ucieczką od codzienności. Interesują się tworzeniem (rysunkiem, pisaniem, etc.) a także psychologią, etologią, komunikacją międzygatunkową i hipologią oczywiście.

Blog skupia się na ich końskopochodnych przemyśleniach oraz doświadczeniach.

Zdjęcia, jeśli nie należą do nas, udostępniane są dzięki uprzejmości ich autorów.

sobota, 14 marca 2015

Nobody

W czwartek jeździłam na Zolce. Jako iż kobyła miała ode mnie tygodniową przerwę, musiałyśmy sobie pare rzeczy wyjaśnić :) Więc krzyżowania nóg nie było :( były za to liczne dodania, chody pośrednie... trzeba było jakoś tą energię konia wykorzystać. I o ile nogami pracowała jak maszyna parowa, to miała na początku problem z tym, żeby się wyluzować. Tak samo z kontaktem- czasami chowała się za wędzidło, czasem była nad wędzidłem.  Tak ogólnie to była dzielna i kochana, jak to ona, jednak zostawiła u mnie taki niedosyt z serii: "nie śpię po nocach bo myślę o koniu". Dopóki nie wsiądę i nie pojeżdżę jej od deski do deski to mi nie wróci stan euforyczny.  :)


Od zera do bohatera:
kłus roboczy
 "szybcy i wściekli" (wyglądamy jak dwie kupy- pierwsze próby dodań- koń jest o!bu!rzo!ny!!)
no, po pewnym czasie śmy zakminiły


 galop roboczy...
...i w trochę szerszych ramach :)



W piątek pogoda fuuuj. Pojechałam do Olki, ale Zolek leniuchował, bo myśmy wolały maniaczyć: jedni przed kompem a drudzy w szafie (ci drudzy to tacy z lekka porąbani, no ale już do Olki przywykłam :*)
Bazio tego dnia miał masaż i zabiegi pielęgnacyjne poziom hard. Tak czy siak podobało mu się :)
TAAAAKAA szyja :))



czochranie mordki, czyli to co hanowery kochają najbardziej



Sobota baardzo stymulująca.
Z rana- wszelkich prac polowych półtorej godziny. Potem koń się pasł na trawce marcowej, a ja pogrążyłam się w lekturze lektury, a mianowicie "Lalki" (wspaniale się to czyta, polecam).
Po południu spokojny terenos. Mało wyginania, mało skracania. Za to bardzo dużo swobody i bardzo dużo delikatnej kontroli. Był po prostu tak cudowny galop, jakiego jeszcze w życiu nie doświadczyłam. taAK pOD góRĘ, i tak miękko, i tak super w ręku... chyba najfajniejszy galop w naszym życiu.
Konio mi coraz bardziej spod tyłka wymiata :) Bardzo chętnie pracuje zarówno w wyluzowaniu jak i nisko na wędzidle. Fajnie się ustawia na obie strony od samego ciężaru ciała (no, na prawo to jednak muszę "przepchnąć klatkę piersiową" łydką, byłoby zbyt idealnie....zaraz zaraz... i tak jest idealnie :D) Dlaczego mało wyginania? Powiem szczerze- jazda czwartkowa na Zolce tak mnie wymęczyła psychicznie,  że ja też potrzebowałam wyluzowania. Więc kuń muskulaturę rzeźbił, grzbietem falował, a ja mniej-niż-zwykle myślałam. Bo by mi chyba mózg wybuchł.

filmiki filmiki filmiki, a raczej ich brak, tłumaczę brakiem osoby nagrywającej. Za jakies 3 tygodnie pojawią się, mam nadzieje, filmiki z naszej stricte ujeżdżeniowej roboty- bo przenosimy się do stajni :) Wreszcie towarzystwo i trochę bliżej, no i w ogóle to dużo zmieni, bo ujeżdżalnia jest i nawet coś poskakać będzie można. Oczywiście najpierw dam koniowi minimum tydzień na wyluzowanie się w nowym otoczeniu :)
tyle zdjęć narobiłam, że się nie mogę zdecydować



mój prostokącik :)






Ogon no no no odżywki działają
"co robisz Pańcia tak długo tam z tyłu?"
"Robisz zdjęcia mojej pupy?? CHYBA ZWARIOWAŁAŚ!!"

Jesteśmy w połowie jeszcze koniem zimowym a w połowie już letnim (patrz szyja)

Po terenie... skrzywdziłam Bazia i musiałam mu zadośćuczynić

 Moje zmodyfikowana wersja meszu taka że WOW: zaparzamy w dzbanku rumianek, pokrzywę, miętę lub jakieś inne lubiane przez naszego konia (lub nas) zioło. Zalewamy tym, jeszcze gorącym, siemię lniane -nie zmielone! Dosypujemy (lub nie) łychę stołową cukru trzcinowego. Mieszamy, odstawiamy w ciepłe miejsce na kilkanaście minut, żeby powstał nam śluz. Zcieramy na tarce marchewkę, jabłko. Dodajemy do całości, mieszamy. Jeżeli to dla człowieka- tutaj pora na konsumpcję. Jeżeli dla rumaka jabłka wystarczy pokroić, ale nie wolno zapomnieć o owsie... :) To w końcu ma być posiłek idealny!!!
A za co to zadośćuczynienie?



 Kaju nie zabij mnie :) Ja to chyba normalnie założę jakąś firmę "Diana Z. strzyżenie koni"


PS
Jeżeli się odchudzasz- nie jedź do babci
nie łódź się że tym szczerym oczom i kochanym dłoniom można powiedzieć "niejestemgłodna"

Art

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz