Otwieram oczy, z dnia na dzień coraz bardziej. Tak, dzieci są naiwne. Łatwowierne. I kiedy zaczynają się nad tym zastanawiać, okazuje się że ludzie są nosicielami wstrętnej choroby- masek i pozerstwa. Wcześniej mnie to denerwowało, a teraz widzę, że ja też tak mam. Więc może obwinię o to mechanizmy obronne. Bo pojawia się to, kiedy bardzo pragnę ukryć secrets that i have held in my heart.
Mimo to, fałszywość boli.
Bardzo mocno ufam solidarności, ale kiedy zaczynasz naginać prawdę po to żebyś w moich oczach była bardziej wartościowa, tracisz cały mój szacunek. Dużo bardziej wolałabym zaakceptować Twoje wady i docenić zalety, tak jak to między ufającymi sobie ludźmi bywa.
Mój koń nie jest mułem, młotem czy nieogarem. Ma cudowny charakter, idealny do współpracy. A jego brak wrodzonej zdolności do rozwijania impulsu to nie ułomnosć ;) I wcale nie oznacza, że pod siodłem nie ma własnego zdania i pomysłów. Po prostu poprzez pracę z ziemi wie, że ulec jest przyjemniej niż się zbuntować... po za tym nie robię z nim nic co miałoby wywołać bunt. NIE PIŁUJĘ GO i to nie oznacza, że jestem dla koni "za dobra". Kocham konie całym sercem: nie ma żadnego powodu by zadawać im bezsensowny ból. Łeb w pionie nie oznacza chętnego, zadowolonego, pracującego grzbietem wierzchowca. To, że ma się większą kontrolę to chyba logiczne- koń musi się słuchać jeśli chce uniknąć bólu.
Przykładem jest zachowanie Zolki po jeździe, na której ją piłowano. Kiedy Ola znów dała jej swobode było pędzenie do przodu, nieposłuszeństwo, okazywanie buntu.
Na szczęście konie wybaczają.
Mimo wszystko zawsze trzymam kciuki, bo naprawde warto słuchać swojego konia.
Zapraszam do dyskusji.
Art
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz