Pora nawrócić się na mój dawny system wartości
Kaju zadzwoń! :)
Blog, przemyślenia jeźdźca z urwaną głową. Naturalne jeździectwo, natural horsemanship, etologia, pamiętnik, jeździectwo klasyczne, Kiki, Inka.
Z czym je się je?
Blog został założony przez Inkę, swego czasu zawziętą Makoszkowiczkę. Tam kupiła pierwszego konia i poznała wyjątkowych ludzi, a między innymi uzależniającą jak same zwierzęta Artemidę. Pokazała jej stronkę i tak oto bazgrzą coś we dwie!
Inka ma lat 19, Arcia 18, łączyło je chodzenie do klasy biologiczno-chemicznej i posiadanie (z szacunkiem dla naszych wierzchowców) koni - och, pardon - stworka huculskiego i konia prawie hanowerskiego :). Mieszkają na wschodzie Polski, na dwóch krańcach województwa lubelskiego. Powinny zajmować się szkołą, nauką, obowiązkami... Ale jeszcze kiełbie im we łbie i nieraz spędzanie czasu z końmi i tym, co z nimi związane jest ich słodką ucieczką od codzienności. Interesują się tworzeniem (rysunkiem, pisaniem, etc.) a także psychologią, etologią, komunikacją międzygatunkową i hipologią oczywiście.
Blog skupia się na ich końskopochodnych przemyśleniach oraz doświadczeniach.
Blog skupia się na ich końskopochodnych przemyśleniach oraz doświadczeniach.
Zdjęcia, jeśli nie należą do nas, udostępniane są dzięki uprzejmości ich autorów.
wtorek, 20 stycznia 2015
niedziela, 18 stycznia 2015
Wypoczęęęęta!
Właśnie wróciłam od najwspanialszego wierzchowca na kuli ziemskiej.
PIĄTEK
Poprowadziłam jazdę Oli na Zolce. Jeździła bez wodzy, nareszcie ujeżdżalnie mamy z 4 stron ogrodzoną! Jeśli chodzi o komunikację między dziewczynkami- Bomba! Zol nie kuli się już przy zakłusowaniach, zagalopowaniach. Jest posłuszna w 87% przypadków.
Znacznej poprawie uległ jej impuls. Kiedy wsiadłam na chwilkę byłam bardzo pozytywnie zaskoczona. Czuć już jej pilną reakcję na łydkę, pieknie podąża też za dosiadem. Zrobiła mi 4 kroczki ustępowania od lewej łydki (przypominam o zupełnym braku wodzy) ! Super! :)
Jeśli chodzi o ujeżdżenie: dumna z ich obu (szczególnie z poprzedniej jazdy).
Zolcia robi już nie-zabijewaswszystkich zagalopowanka, w kłusie wędruje z nosem do samiutkiej ziemi. Piękne przejścia od dosiadu, grzeczne podążanie za miednicą przy zmianach kierunku, idealne zwroty na przodzie! Teraz będziemy pracować nad: dalszym rozluźnieniem, wygięcia, ustępowania, itp., więcej energii z zadu- dodania w kłusie, zagalopowania od subtelnych pomocy--> wciąż bez wodzy
Ola siedzi coraz lepiej, są momenty takie że wow! Bardzo ważną rolę odegrały ćwiczenia rozluźniające ręce i górną część tułowia, a także ćwiczenia na odseparowanie dołu ciała od góry (bioder od barków).
Głównym problemem w kłusie ćwiczebnym jest odchylanie w tył, co przekątowuje miednicę i ona rzeczywiście faluje, ale odbiera nam możliwość kontroli konia, w dodatku idzie za tym usztywnienie ramion:
Pozycja pierwsza to pozycja często spotykana u osób zaczynających przygodę z ujeżdżeniem, samouków niechcących obijać grzbietu konia. Sama bardzo długo borykałam się z podobną postawą. Rzeczywiście tyłek jest przylepiony do siodła... i nic po za tym. Nie czujemy kontroli. Gdyby ktoś kazał nam zrobić szybkie przejście galop-kłus-galop -> postawa się nam rozpada, nie jesteśmy w stanie zagalopować błyskawicznie. Często podświadomie na chwilkę lokujemy się poprawnie, bo inaczej naszą miednicą sygnału nie wyślemy. Gorzej jeśli nie mogąc zagalopować machniemy górą tułowia do przodu, tyłek całkiem nam się oderwie, a łydą walniemy kopniaczka z pięty... brzmi znajomo? ;)
W pozycji drugiej- mięśniowo kontrolujemy nasz tułów. Mamy swobodne, luźne, nisko opuszczone ramiona. Świadomie, ale nie nad wyraz bujamy miednicą, raz lewą stroną, raz prawą. Napinając mięśnie brzucha "unosimy" ruch, zabieramy każdy krok lekko do góry, przepuszczamy klatką piersiową. Mamy wrażenie jakby za każdym krokiem jakaś sprężyna kierowała nasz czubek głowy i pierś ku górze, zaś biodra na przemian w przód i lekko na zewnątrz.
Jeśli chodzi o skoki ... to troche warunki mnie dekoncentrowały (stojaki dość niestabilne). Nie zapobiegłam wyłamaniu, stałam pare kroków za daleko. Ale nic się nie stało, koń poprawił kilkukrotnie ten skok, nawet wyższy. Gdyby były wodze, problem by się nawet nie pojawił (ale dobrze że ich nie było- to dla nas zawsze jakaś wskazówka, nad czym mamy pracować).
Zolka kocha skakać :) Postawiono ją przed, o zgrozo, takim trudnym zadaniem! Przekłusować dwie kawaletki! Zol oczywiście nie mógł się doczekać skakania, więc wynikła śmieszna sytuacja. My tu z Olą luzik i w ogóle, a koń? fruuuuuuu nad drągami zadowolony z siebie :) Ale potem poprawiły, pięknie wszystko i w kłusie, i w galopie ->bardzo ładne, wyraźne foule były.
SOBOTA/NIEDZIELA
Z rana spacer z Baziem do lasu. To co zwykle: górki, dołki, krajobrazy :) no i killer: wbiegaj koniu pod górę, zatrzymaj się w połowie, zwrot i na szczyt cofanie! Siłowe były ostre, a drugiego dnia poprawilismy to niezłym kardio! Wreszcie koniuch się konkret wygalopował. No i ja też... :)
W sobotę zrobiłam bardzo ważną rzecz- przepracowałam pożądnie wsiadanie. Bo moja panienka to taka delikatna, że jak musne kolanem lub stopą bok panienki to już piruety, bo to przecież sygnał, nieprawdaż? No jak się okazało to nie :) Po półtoragodzinnej, powolnej, spokojnej pracy koń stał z wywalonym interesem, ziewał i akceptował moje wskoki na jego szlachetny grzbiet. Pracowałam na halterze. Swoją drogą, ileż ciekawych pomysłów mi tego dnia koń zaoferował... To, że można normalnie sobie stać i się nie ruszać jest mu trudniej zrozumieć niż ciągi z łbem między tylnymi nogami. Kocham go po prostu ... :)
Drugiego dnia przy siodłaniu i wsiadaniu był cudownie rozluźniony. Nie tylko zresztą wtedy- cały teren był wyluzowany. Jechało mi się super przyjemnie. Wierna swym zasadom nawet w terenie- albo wyluzowanie albo kontakt z odpuszczoną potylicą. Wyjątkiem był jeden galop, kiedy nas "trochę" poniosło... :) Zakończony jednak tak jak chciałam- patataj z nóżki na nóżkę, "pod górkę", z ładną głową. Fajnie, że mój koń ma taki miękki pysk-> ściskam lekko wodzę palcami i on to czuje, i respektuje. Lubię to! :)
Ehhh wracam do rzeczywistości.
Sprawdzian z biologii, eh :/ A miałam jechać do Oli ...
Lubię czasami pobyć w izolacji od świata. Sama. Poukładać sobie w głowie myśli i uczucia. Szczerze- bałam się spędzić 2 dni bez znajomych, w samotności się dużo myśli. Jak to Kaja pięknie ujęła- trzeba nauczyć się żyć z samym sobą. Już jestem w duchowej normatywce.
ART
PIĄTEK
Poprowadziłam jazdę Oli na Zolce. Jeździła bez wodzy, nareszcie ujeżdżalnie mamy z 4 stron ogrodzoną! Jeśli chodzi o komunikację między dziewczynkami- Bomba! Zol nie kuli się już przy zakłusowaniach, zagalopowaniach. Jest posłuszna w 87% przypadków.
Znacznej poprawie uległ jej impuls. Kiedy wsiadłam na chwilkę byłam bardzo pozytywnie zaskoczona. Czuć już jej pilną reakcję na łydkę, pieknie podąża też za dosiadem. Zrobiła mi 4 kroczki ustępowania od lewej łydki (przypominam o zupełnym braku wodzy) ! Super! :)
Jeśli chodzi o ujeżdżenie: dumna z ich obu (szczególnie z poprzedniej jazdy).
Zolcia robi już nie-zabijewaswszystkich zagalopowanka, w kłusie wędruje z nosem do samiutkiej ziemi. Piękne przejścia od dosiadu, grzeczne podążanie za miednicą przy zmianach kierunku, idealne zwroty na przodzie! Teraz będziemy pracować nad: dalszym rozluźnieniem, wygięcia, ustępowania, itp., więcej energii z zadu- dodania w kłusie, zagalopowania od subtelnych pomocy--> wciąż bez wodzy
Ola siedzi coraz lepiej, są momenty takie że wow! Bardzo ważną rolę odegrały ćwiczenia rozluźniające ręce i górną część tułowia, a także ćwiczenia na odseparowanie dołu ciała od góry (bioder od barków).
Głównym problemem w kłusie ćwiczebnym jest odchylanie w tył, co przekątowuje miednicę i ona rzeczywiście faluje, ale odbiera nam możliwość kontroli konia, w dodatku idzie za tym usztywnienie ramion:
Pozycja pierwsza to pozycja często spotykana u osób zaczynających przygodę z ujeżdżeniem, samouków niechcących obijać grzbietu konia. Sama bardzo długo borykałam się z podobną postawą. Rzeczywiście tyłek jest przylepiony do siodła... i nic po za tym. Nie czujemy kontroli. Gdyby ktoś kazał nam zrobić szybkie przejście galop-kłus-galop -> postawa się nam rozpada, nie jesteśmy w stanie zagalopować błyskawicznie. Często podświadomie na chwilkę lokujemy się poprawnie, bo inaczej naszą miednicą sygnału nie wyślemy. Gorzej jeśli nie mogąc zagalopować machniemy górą tułowia do przodu, tyłek całkiem nam się oderwie, a łydą walniemy kopniaczka z pięty... brzmi znajomo? ;)
W pozycji drugiej- mięśniowo kontrolujemy nasz tułów. Mamy swobodne, luźne, nisko opuszczone ramiona. Świadomie, ale nie nad wyraz bujamy miednicą, raz lewą stroną, raz prawą. Napinając mięśnie brzucha "unosimy" ruch, zabieramy każdy krok lekko do góry, przepuszczamy klatką piersiową. Mamy wrażenie jakby za każdym krokiem jakaś sprężyna kierowała nasz czubek głowy i pierś ku górze, zaś biodra na przemian w przód i lekko na zewnątrz.
Jeśli chodzi o skoki ... to troche warunki mnie dekoncentrowały (stojaki dość niestabilne). Nie zapobiegłam wyłamaniu, stałam pare kroków za daleko. Ale nic się nie stało, koń poprawił kilkukrotnie ten skok, nawet wyższy. Gdyby były wodze, problem by się nawet nie pojawił (ale dobrze że ich nie było- to dla nas zawsze jakaś wskazówka, nad czym mamy pracować).
Zolka kocha skakać :) Postawiono ją przed, o zgrozo, takim trudnym zadaniem! Przekłusować dwie kawaletki! Zol oczywiście nie mógł się doczekać skakania, więc wynikła śmieszna sytuacja. My tu z Olą luzik i w ogóle, a koń? fruuuuuuu nad drągami zadowolony z siebie :) Ale potem poprawiły, pięknie wszystko i w kłusie, i w galopie ->bardzo ładne, wyraźne foule były.
SOBOTA/NIEDZIELA
Z rana spacer z Baziem do lasu. To co zwykle: górki, dołki, krajobrazy :) no i killer: wbiegaj koniu pod górę, zatrzymaj się w połowie, zwrot i na szczyt cofanie! Siłowe były ostre, a drugiego dnia poprawilismy to niezłym kardio! Wreszcie koniuch się konkret wygalopował. No i ja też... :)
W sobotę zrobiłam bardzo ważną rzecz- przepracowałam pożądnie wsiadanie. Bo moja panienka to taka delikatna, że jak musne kolanem lub stopą bok panienki to już piruety, bo to przecież sygnał, nieprawdaż? No jak się okazało to nie :) Po półtoragodzinnej, powolnej, spokojnej pracy koń stał z wywalonym interesem, ziewał i akceptował moje wskoki na jego szlachetny grzbiet. Pracowałam na halterze. Swoją drogą, ileż ciekawych pomysłów mi tego dnia koń zaoferował... To, że można normalnie sobie stać i się nie ruszać jest mu trudniej zrozumieć niż ciągi z łbem między tylnymi nogami. Kocham go po prostu ... :)
Drugiego dnia przy siodłaniu i wsiadaniu był cudownie rozluźniony. Nie tylko zresztą wtedy- cały teren był wyluzowany. Jechało mi się super przyjemnie. Wierna swym zasadom nawet w terenie- albo wyluzowanie albo kontakt z odpuszczoną potylicą. Wyjątkiem był jeden galop, kiedy nas "trochę" poniosło... :) Zakończony jednak tak jak chciałam- patataj z nóżki na nóżkę, "pod górkę", z ładną głową. Fajnie, że mój koń ma taki miękki pysk-> ściskam lekko wodzę palcami i on to czuje, i respektuje. Lubię to! :)
Ehhh wracam do rzeczywistości.
Sprawdzian z biologii, eh :/ A miałam jechać do Oli ...
Lubię czasami pobyć w izolacji od świata. Sama. Poukładać sobie w głowie myśli i uczucia. Szczerze- bałam się spędzić 2 dni bez znajomych, w samotności się dużo myśli. Jak to Kaja pięknie ujęła- trzeba nauczyć się żyć z samym sobą. Już jestem w duchowej normatywce.
ART
środa, 14 stycznia 2015
I wanna be yours
Będąc zapaloną fanką Arctic Monkeys stwierdzam że znalazłam idealną piosenkę, o tytule takim jak nazwa posta.
Otwieram oczy, z dnia na dzień coraz bardziej. Tak, dzieci są naiwne. Łatwowierne. I kiedy zaczynają się nad tym zastanawiać, okazuje się że ludzie są nosicielami wstrętnej choroby- masek i pozerstwa. Wcześniej mnie to denerwowało, a teraz widzę, że ja też tak mam. Więc może obwinię o to mechanizmy obronne. Bo pojawia się to, kiedy bardzo pragnę ukryć secrets that i have held in my heart.
Mimo to, fałszywość boli.
Bardzo mocno ufam solidarności, ale kiedy zaczynasz naginać prawdę po to żebyś w moich oczach była bardziej wartościowa, tracisz cały mój szacunek. Dużo bardziej wolałabym zaakceptować Twoje wady i docenić zalety, tak jak to między ufającymi sobie ludźmi bywa.
Mój koń nie jest mułem, młotem czy nieogarem. Ma cudowny charakter, idealny do współpracy. A jego brak wrodzonej zdolności do rozwijania impulsu to nie ułomnosć ;) I wcale nie oznacza, że pod siodłem nie ma własnego zdania i pomysłów. Po prostu poprzez pracę z ziemi wie, że ulec jest przyjemniej niż się zbuntować... po za tym nie robię z nim nic co miałoby wywołać bunt. NIE PIŁUJĘ GO i to nie oznacza, że jestem dla koni "za dobra". Kocham konie całym sercem: nie ma żadnego powodu by zadawać im bezsensowny ból. Łeb w pionie nie oznacza chętnego, zadowolonego, pracującego grzbietem wierzchowca. To, że ma się większą kontrolę to chyba logiczne- koń musi się słuchać jeśli chce uniknąć bólu.
Przykładem jest zachowanie Zolki po jeździe, na której ją piłowano. Kiedy Ola znów dała jej swobode było pędzenie do przodu, nieposłuszeństwo, okazywanie buntu.
Na szczęście konie wybaczają.
Smutno mi kiedy ktoś idzie na łatwiznę.
Mimo wszystko zawsze trzymam kciuki, bo naprawde warto słuchać swojego konia.
Zapraszam do dyskusji.
Art
Otwieram oczy, z dnia na dzień coraz bardziej. Tak, dzieci są naiwne. Łatwowierne. I kiedy zaczynają się nad tym zastanawiać, okazuje się że ludzie są nosicielami wstrętnej choroby- masek i pozerstwa. Wcześniej mnie to denerwowało, a teraz widzę, że ja też tak mam. Więc może obwinię o to mechanizmy obronne. Bo pojawia się to, kiedy bardzo pragnę ukryć secrets that i have held in my heart.
Mimo to, fałszywość boli.
Bardzo mocno ufam solidarności, ale kiedy zaczynasz naginać prawdę po to żebyś w moich oczach była bardziej wartościowa, tracisz cały mój szacunek. Dużo bardziej wolałabym zaakceptować Twoje wady i docenić zalety, tak jak to między ufającymi sobie ludźmi bywa.
Mój koń nie jest mułem, młotem czy nieogarem. Ma cudowny charakter, idealny do współpracy. A jego brak wrodzonej zdolności do rozwijania impulsu to nie ułomnosć ;) I wcale nie oznacza, że pod siodłem nie ma własnego zdania i pomysłów. Po prostu poprzez pracę z ziemi wie, że ulec jest przyjemniej niż się zbuntować... po za tym nie robię z nim nic co miałoby wywołać bunt. NIE PIŁUJĘ GO i to nie oznacza, że jestem dla koni "za dobra". Kocham konie całym sercem: nie ma żadnego powodu by zadawać im bezsensowny ból. Łeb w pionie nie oznacza chętnego, zadowolonego, pracującego grzbietem wierzchowca. To, że ma się większą kontrolę to chyba logiczne- koń musi się słuchać jeśli chce uniknąć bólu.
Przykładem jest zachowanie Zolki po jeździe, na której ją piłowano. Kiedy Ola znów dała jej swobode było pędzenie do przodu, nieposłuszeństwo, okazywanie buntu.
Na szczęście konie wybaczają.
Mimo wszystko zawsze trzymam kciuki, bo naprawde warto słuchać swojego konia.
Zapraszam do dyskusji.
Art
środa, 7 stycznia 2015
WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO Z OKAZJI ROCZNICY!!!!!
Chciałam podziękować Ci, że jesteś kolejną osobą, która trwa w drodze do konia.
Podjęłaś się długiej i niebezpiecznej podróży. Pełnej niespodzianek, przełomowych odkryć, wzlotów ale też dołków.
Zaczęło się to tak...
Piękna, urodziwa, dobrze zbudowana klacz arabska, o braku zaufania i zaskakującej szybkości reakcji. Pierwszym krokiem milowym było pozwolenie na dotknięcie zadu bez kręcenia piruetów na przednich nogach. Czy pamiętasz to uczucie? Kiedy Zola po raz pierwszy okazała, że ufa?
Potem czekał nas dwumiesięczny okres bez jazdy, pełen wypadów na spacery do lasu, pracy z ziemi i zakochiwania się w klaczce. Pamiętam twoją twarz pełną pytań i wątpliwości. Brak wiary w to, że taka praca ma sens. Niecierpliwe oczekiwanie na rozwój sytuacji. Dziękuję za kredyt zaufania, który mi wtedy powierzyłaś. To był trudny początek trudnej przygody. Wiem jednak, ze dzięki niemu jeszcze nie raz mnie zaskoczycie :)
Zolka poczyniła ogromne postępy w każdej dziedzinie:
UJEŻDŻENIE
SKOKI
CZĘSTO BYŁO ŚMIESZNIE...
CZASAMI BYŁO SMUTNO...
PRZEŻYŁYŚMY RAZEM PIĘKNE CHWILE
DLATEGO DZIĘKUJEMY !!!
Wytrwałości w powziętej drodze. Nie przejmuj się niepowodzeniami, są nieodzownym elementem nauki i prowokują sukcesy-> ważne tylko by z każdego błędu wyciągnąć wnioski. Pamiętaj o tym co najważniejsze- pracujemy by koń stawał się zdrowszy, silniejszy i piękniejszy. A do tego by zawsze chciał, a nie był zmuszany. I życzę żebyś wciąż przekonywała się codziennie, że konie to naczynia do wlewania w nie miłości.
Trzymam kciuki, nigdy się nie poddawaj
Trwaj w drodze do konia
Artemis- Oli P.
Subskrybuj:
Posty (Atom)