To niesamowite, jakie zdolności ma ta pełna wigoru i słońca istota! Rozplątuje każdą zagmatwaną i pokudłaconą myśl, która gnije mi pokątnie w serduszku, umyśle i kościach. Od kilku dni nie mam pojęcia, co się ze mną dzieje. Nie umiałam nazwać uczuć, emocji, podać podłoża zachowań. I było mi w tym całym kotle rozmaitości tak bardzo wszystko jedno. Jakby nagle każda sprawa była wielka i na tyle mała, że trzeba ją rozdusić i schować pod łożko. I gnić, gnić, gnić. Akceptując i nie potrafiąc zaakceptować tego chorego stanu eskalacji antytezowatości Kajowej.
Ach, cóż za paplarska poezyjność! Ale przez niezrozumienie wiedzie w moim przypadku droga do wewnętrzego porozumienia...
Popijam dawno już zaparzoną miętę i uśmiecham się na myśl o nadgryzionej kostce czekolady kawowej wrzuconej do kosza. Jakoś straciłam apetyt :).
Jutrzejszy dzień zapowiada się bajkowo - wybiorę się do Kikulca. I dzisaj mam ochotę zrobić to pieszo, czy będzie tak jutro - przekonamy się. Trzeba małej załatwić owiesss. A poza tym umówić się na jakiś terenik.
Kilka krótkich przemyśleń na zakończenie tego jakże produktywnego i sensownego posta:
- zamiast szukać ludzi czy rzeczy, które nie są dla nas ważne, nie zapominajmy o tych osobach, które o nas dbają i o tych sprawach, które nas pasjonowały do tej pory
- wytrwałość rodzi się z czasem
- przebywanie z samym sobą jest sztuką, trzeba naprawdę się postarać, aby nie zwariować
UWAGA, w następnym poście szokujące i skandaliczne zdjęcie hucuła z obciętą grzywką!
ZI END! + jak zająć się sobą z ziemi przed pracą z koniem :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz