Z czym je się je?


Blog został założony przez Inkę, swego czasu zawziętą Makoszkowiczkę. Tam kupiła pierwszego konia i poznała wyjątkowych ludzi, a między innymi uzależniającą jak same zwierzęta Artemidę. Pokazała jej stronkę i tak oto bazgrzą coś we dwie!
Inka ma lat 19, Arcia 18, łączyło je chodzenie do klasy biologiczno-chemicznej i posiadanie (z szacunkiem dla naszych wierzchowców) koni - och, pardon - stworka huculskiego i konia prawie hanowerskiego :). Mieszkają na wschodzie Polski, na dwóch krańcach województwa lubelskiego. Powinny zajmować się szkołą, nauką, obowiązkami... Ale jeszcze kiełbie im we łbie i nieraz spędzanie czasu z końmi i tym, co z nimi związane jest ich słodką ucieczką od codzienności. Interesują się tworzeniem (rysunkiem, pisaniem, etc.) a także psychologią, etologią, komunikacją międzygatunkową i hipologią oczywiście.

Blog skupia się na ich końskopochodnych przemyśleniach oraz doświadczeniach.

Zdjęcia, jeśli nie należą do nas, udostępniane są dzięki uprzejmości ich autorów.

niedziela, 8 grudnia 2013

Skąd się wzięła Inka, kim jest i co będzie tu robić...

Ludzie uwielbiają komplikować sprawy.

                                                                                           Clinton Anderson

Inka pisząco-tworząca powstała z ogromnej potrzeby zarejestrowania i uporządkowania jej zagmatwanych myśli, analiz i wniosków. Chęć poukładania wiedzy, doświadczeń, planów i przemyśleń skłoniła ją do utworzenia swego miejsca w sieci (chociaż była dotąd pewna, że tego nie uczyni), ażeby mieć "ten kawałek podłogi" i robić z niego użytek.

Wzięła w posiadanie (niczym grzyb glona) konia szlachetnej rasy huculskiej o wdzięcznym imieniu Wiktoria, czyli Kiki. Najukochańsze stworzenie na ziemi. Mieszka sobie z kolegami i koleżankami w cudownej stajni Makoszka, 50 km od Inkowego domu.

Inka zamierza zostać weterynarzem, ale jej teorytyczno-psychologiczno-pogmatwane podejście daje jej większą szansę na behawiorystę. Oczywiście stara się temu oprzeć, gdyż babranie w organach uważa za stokroć poważniejsze i bardziej znaczące zajęcie.

Praca z końmi to upragniona, lecz wyboista dla niej droga - ponieważ ma z natury osłabione czujniki sensoryczno-motoryczne, niski poziom równowagi (ale od dwóch lat rozwijany jogą i tańcem) oraz tzw. wolny zapłon. Chyba to wina słabych procesów nerwowych, ciężko stwierdzić.
Kończąc z trzecią osobą, przyznam, iż opisany wyżej stan jest dość kłopotliwy, szczególnie, jeśli człowiek wierzy, że wszystko jest dla niego możliwe i nie raz zżera go ambicja.

Od trzech lat mam zaszczyt gościć na końskich grzbietach, rok temu zaś ukończyłam kurs JNBT L1(zaufanie). Z niecierpliwością czekam na L2 w okolicach!
Logiczne i odpowiadające naturze konia metody oparte na tworzeniu relacji z koniem fascynowały mnie od kiedy tylko dowiedziałam się, że "można inaczej". Na początku próbowałam przenosić informacje, które zdobywałam, na codzienną pracę z końmi, ale nie potrafiłam jeszcze dobrze odczytywać i odpowiadać na to, co mi komunikowały te zwierzęta. Dopiero kurs i praktyka pod okiem doświadczonej osoby pomogły mi zacząć lepiej rozumieć. Zdążyłam się jeszcze wiele razy pogubić eksperymentując, ale moje błędy jak dotąd były wybaczane.

No dobrze, ciąg dalszy nastąpi, jak tylko obrazy w głowie wrócą do formy słownej. W środku nocy jest im ciężko się przobrażać...

Notatka dla mnie:
-zmienianie negatywnych zachowań Kiki (od podstaw, określone zachowanie jako "efekt uboczny" )
-praca nad sobą i nauki płynące z ostatniego pobytu u konia
-do końca, za wszelką cenę - realizowanie celów mniejszych i większych
-Rick Gore, Warwick Schiller




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz