Z czym je się je?


Blog został założony przez Inkę, swego czasu zawziętą Makoszkowiczkę. Tam kupiła pierwszego konia i poznała wyjątkowych ludzi, a między innymi uzależniającą jak same zwierzęta Artemidę. Pokazała jej stronkę i tak oto bazgrzą coś we dwie!
Inka ma lat 19, Arcia 18, łączyło je chodzenie do klasy biologiczno-chemicznej i posiadanie (z szacunkiem dla naszych wierzchowców) koni - och, pardon - stworka huculskiego i konia prawie hanowerskiego :). Mieszkają na wschodzie Polski, na dwóch krańcach województwa lubelskiego. Powinny zajmować się szkołą, nauką, obowiązkami... Ale jeszcze kiełbie im we łbie i nieraz spędzanie czasu z końmi i tym, co z nimi związane jest ich słodką ucieczką od codzienności. Interesują się tworzeniem (rysunkiem, pisaniem, etc.) a także psychologią, etologią, komunikacją międzygatunkową i hipologią oczywiście.

Blog skupia się na ich końskopochodnych przemyśleniach oraz doświadczeniach.

Zdjęcia, jeśli nie należą do nas, udostępniane są dzięki uprzejmości ich autorów.

poniedziałek, 18 stycznia 2016

KONIE UCZĄ POKORY

nie można mieszać spraw prywatnych z "zawodowymi"

Przeglądając starsze posty z tego bloga często wypełnia mnie wzruszenie, ale równie często- poczucie wstydu :) Jakże niepokorną, pewną siebie i silnie teoretyzującą osobowością byłam. Im więcej wiem, tym bardziej jestem przekonana, jak mało wiem. Konie uczą pokory, uczą realnej samooceny i weryfikują rzeczywisty stan umiejętności. 

Wszelkie ambicje obiecuję schować do kieszeni, wraz z pewnym obyciem i nabieraniem poziomu zaawansowania pozarekreacyjnego oczekuję coraz większej pokory i rzetelności w odwzorowywaniu rzeczywistości :)

Rada dla mnie i każdego jeźdźca: jeśli chcesz patrzeć wysoko, czubek twojego nosa nie może Ci zasłaniać 

 Arts

sobota, 9 stycznia 2016

Blender

Nie dawałam znaku życia od długiego czasu. Jako że jestem mistrzynią w komplikowaniu sobie żywota i dogłębnym analizowaniu wszystkiego - musiało się to w końcu odbić na mym zdrowiu.
Rok i miesiąc w epizodach depresyjnych. Psychiatra tu, psychiatra tam. Proszki, proszki, przerwa w proszkach, straszne dziwowiska życiowe i znowu proszki. Artemis zabiegana, ale tyle ile mogła - czasu mi poświęcała. Przerwałam studia. Dużo, dużo wsparcia od ludzi blisko i daleko.

Zmian co nie miara:
-prawo jazdy
-październik na stancji
-Kiki prawie koło domu
-roślinożerność całkowita
-przybranie na wadze przed roślinożernością (z resztą wskutek błędów żywieniowych na diecie roślinnej, także po)
-domognicie pospolite (dla niewtajemniczonych: w skutek złego stanu psycho-emocjonalnego naleśnikowe zwinięcie się w kołderkę i czekanie na wybawienie)
-quady

i inne dziwne zjawiska.

Założyliśmy w tym jakże "cudownym" dla mnie okresie STAJNIĘ. A raczej kawalerzysta z nad Buga  rozpoczął działalność - swą firmę, a ja wkładałam w ten interes tyle, ile mogłam. 
Kiki sprawiała się genialnie. Szczególnie z dziećmi :)








Fotografie z maja. Na samej górze i na samym dole (Kiki grubas) już z lata. Pracy dziecinka miała niewiele... więc Kikulindy high life ciąg dalszy.

I to by było na tyle.