(I zjawisko zwane odwotną psychologią zaczyna działać...)
Z niewolnika nie ma pracownika. Na pewno każdy zna to powiedzenie, jest bardzo trafne. Jak ktoś musi coś zrobić, to już zrobi. Ale nigdy tak samo, jak ten, który robi coś z pasją - bo chce, bo taką ma potrzebę.
No, ale żeby chciał, to musi mieć wybór. Ten post można przeczytać lub nie. Pierwsze zdanie zamieszczone na samej górze prowokuje do tego, żeby się dowiedzieć DLACZEGO zarzucam czytelnikowi, że nie da rady przeczytać zamieszczonych wypocin. CIEKAWOŚĆ popchnie do zapoznania się z tekstem.
A na czym polega dawanie wyboru dla zwierzęcia? (np. JOIN-UP - technika oparta na końskim instynkcie)
Pamiętacie, jak pisałam o Kiki i jej niepożądanych zachowaniach? Wiele z nich przepracowałam stosując coś, co było przeciwieństwem moich własnych oczekiwań. Co to znaczy?
Weźmy na przykład taką sytuację: koń kręci się przy wsiadaniu. Czy go przytrzymam, albo poproszę kogoś, aby to zrobił i szybko wskoczę? Na pewno nie. Ale pokażę, że stanie jest jedyną rzeczą, jaką zwierz zechce robić, a do tego pozwolę mu na to wpaść niemalże samemu!
Jak? Dać koniuchowi robotę. Jeśli my nie zajmiemy się koniem, on z pewnością znajdzie sposób na zajęcie nas! Nie tak bardzo skutecznym jest lonżowanie podczas którego przez dłuższy czas koń porusza się w jednym kierunku dla "spuszczenia pary". O wiele skuteczniejsza jest praca na okrągłym wybiegu bez połączenia z koniem (lonża, wodze, lina, etc), za pomocą gestów, EWENTUALNIE po ich zastosowaniu wzmocnionych narzędziem.
Ten rodzaj przyuczania o którym dziś piszę, nie musi opierać się na konkretnym budowaniu relacji czy przywództwa, bo jeśli posiądziemy takowe, to może się okazać, że te metody staną się niepotrzebne - po prostu koń nie będzie widział potrzeby w kręceniu się, bo sbycie z nami będzie przyjemne i nieskłaniające do wiercenia się, które jest formą ucieczki i mówi nam dużo o tym, jaki koń ma stosunek do nas i zaistniałej sytuacji.
Morgan Schmidt, theideaoforder.com - świetna ilustracja :) |
Wracając do odwrotnej psychologii, podam kilka przykładów zastosowania:
-koń tuż po określonym ćwiczeniu, boi się bata
Poprosiliśmy np. o odangażowanie zadu, zrobiliśmy to z intencją i użyciem bacika. Tuż po ćwiczeniu chcemy pogłaskać konia bacikiem, ale on nadal od niego odchodzi.
Podpatrzyłam u Clintona, że liczy do trzech i jeśli koń nie staje, to zaczyna ćwiczenie od nowa. I tak w kółko, aż koń nie wpadnie, że to już koniec i można "zluzować".
-koń jest nadmiernie aktywny
My prosimy o stęp, a on kłus! Ok, jak chcesz szybciej, to niech będzie szybciej - poproś o galop, dopóki sam nie zaproponuje niższego chodu.
-koń ucieka na pastwisku/ padoku/ podwórku, kiedy my chcielibyśmy podejść
Wystarczy go wtedy pogonić. Szybko zmieni zdanie, ponieważ konie od poganiania wolą święty spokój. Oczywiście niezmiernie jest ważne, KIEDY przestaniemy poganiać. Jeśli wtedy, kiedy nadal ucieka, to tylko wzmocnimy w nim chęć ucieczki. Jeśli wtedy, kiedy na nas patrzy (nawet samym uchem), przestaniemy ganiać - damy mu do myślenia.
Oczywiście fakt, że koń nie robi to, o co się go prosi nie wynika jedynie z jego niedoszkolenia czy złego wychowania. Być może to MY robimy zwyczajnie coś nie tak.
To bardzo proste i niemalże łopatologiczne przykłady, ale działają. Nie polecam ich długodystansowo, bo o wiele praktyczniejsze jest budowanie w koniu przeświadczenia, że fajnie jest z nami być, a nie - niefajnie jest z nami nie być (dzięki, Dianka!). Różnicy niby nie ma, a jednak jest ogromna. Poza tym - im większą liczbą technik żonglujemy, tym większe prawdopodobieństwo, że nie staniemy się zbyt przewidywalni, a w rezultacie - nudni dla konia. Ach, jeszcze kilka, troszkę bardziej nietypowych:
-na leniwego konia
To zabawne, że jeśli urwiemy naszą prośbę tuż po wykonaniu jej (np. poprosimy o wyeksmitowanie jakiejś dawki energii w postaci szybszego chodu czy zwiększenia zakresu ruchu) i od razu przerwiemy prośbę, sprawimy, że koń zacznie się wybudzać i interesować, a także pobudzimy go do pewnego rodzaju zabawy. To bardzo ożywcza metoda, która uczy nas brać od konia niewiele, ale następnie dostawać niesamowite rezultaty!
-na gryzienie
Koń odwraca się, żeby was ugryźć przy siodłaniu? Czemu by nie wyciągnąć wtedy marchewki? :) Całkowicie nie w moim stylu, ale kto broni spróbować. Dla konia to na pewno pozytywny szok!
Pomysły nie są moje, nie wymyśliłam ich. Jest sporo doświadczonych koniarzy, u których to podpatrzyłam lub wyczytałam.
Warto się zastanowić, czy wolimy "nie tracić czasu" i robić coś, czego koń wyraźnie sobie nie życzy i jest przez to nieprzyjemny w obchodzeniu się z nim, czy może jednak ułatwimy mu zmianę zdania - nie przez przymuszenie, ale przez dokonanie wyboru, którego skutki mu pokażemy. A to wymaga od nas wykorzystywania przez nas zdolności myślenia, poświęcenia czasu, posiadania kreatywności i cierpliwości - całkiem dobrych cech, nie?