Z czym je się je?


Blog został założony przez Inkę, swego czasu zawziętą Makoszkowiczkę. Tam kupiła pierwszego konia i poznała wyjątkowych ludzi, a między innymi uzależniającą jak same zwierzęta Artemidę. Pokazała jej stronkę i tak oto bazgrzą coś we dwie!
Inka ma lat 19, Arcia 18, łączyło je chodzenie do klasy biologiczno-chemicznej i posiadanie (z szacunkiem dla naszych wierzchowców) koni - och, pardon - stworka huculskiego i konia prawie hanowerskiego :). Mieszkają na wschodzie Polski, na dwóch krańcach województwa lubelskiego. Powinny zajmować się szkołą, nauką, obowiązkami... Ale jeszcze kiełbie im we łbie i nieraz spędzanie czasu z końmi i tym, co z nimi związane jest ich słodką ucieczką od codzienności. Interesują się tworzeniem (rysunkiem, pisaniem, etc.) a także psychologią, etologią, komunikacją międzygatunkową i hipologią oczywiście.

Blog skupia się na ich końskopochodnych przemyśleniach oraz doświadczeniach.

Zdjęcia, jeśli nie należą do nas, udostępniane są dzięki uprzejmości ich autorów.

piątek, 3 stycznia 2014

Wyczucie w pracy z końmi


Czym jest timing? To wyczucie, czas reakcji, intensywność reakcji, moment nałożenia presji i jej odpuszczenia w pracy z końmi czy też coś innego?

Słowo to jest zapożyczone z języka angielskiego i według mnie doskonale odzwierciedla cechę świetnego koniarza ( - czy też sportowca, np. tenisistki :) pewna osoba na pewno zrozumie, o czym mówię po użyciu tego porównania). Pozwolę sobie na umieszczenie cytatu:

"wybór precyzyjnego momentu do rozpoczęcia 
i wykonania jakiegoś działania z maksymalnym efektem" synonim: refleks
ciocia Wikipedia

Sukcesem w pracy z końmi opartej o ich naturalne instynkty jest moment odpuszczenia. O szybkim powodzeniu procesu nauki i budowania relacji mogą decydować sekundy, jeśli nie ułamki sekund. Chwila opóźnienia we wzmacnianiu reakcji (ogólniej mówiąc nagrodzie - w postaci odejścia presji lub zaspokojenia potrzeby) lub zbyt wczesne jej nastąpienie może wywołać efekt przeciwny od zamierzonego lub żaden.

By zobrazować to zjawisko na żywy przykład podam Promyczka. Sytuacja z ujeżdżalni, indywidualna jazda - Marcelinka nie była w stanie zakłusować. Radzi sobie świetnie z niejednym koniem, tym bardziej z Promykiem. Ale w tamtym momencie od około 10 minut dochodziła do momentu, w którym mocno szturchała go łydką i klepała bacikiem, a hucuł szedł coraz wolniej lub zatrzymywał się. Opowiem o naszym wpływie na sytuację i poradzie, jaką dostała ode mnie i od Artemis, która następnie na Promynia wsiadła:
Na początek poprosiłam Marcelinkę, żeby ustaliła sobie cel. Jeśli sytuacja się pogarsza i mamy chęć oraz możliwość ją naprawić, trzeba zacząć od nowa jak gdyby nigdy nic, ale przygotowanym na to, co może się zdarzyć. W Promyku nie było motywacji, gdyż za każdym razem, kiedy szedł do przodu - następowała prośba o szybszy ruch do przodu. Z kolei kiedy stawał - następowały te 2 sekundy wyszukiwanego odpuszczenia - co hucuł starał się osiągnąć i do czego dążył. Poprosiłam Marcelinkę, by zaczęła prosić go ładnie, tak jak zwykle - na Promyku naprawdę nie trzeba się wysilać, jest czuły z natury. Przy braku reakcji, powiedziałam jej, by wzmocniła pomoce a na sam koniec użyła argumentu jakim jest bacik. Kiedy Promyk opieszale ruszał, mówiłam o rozluźnieniu w rękach, ciele oraz braku jakiejkolwiek dalszej prośby ze strony Marcelinki. Hucułek próbował zatrzymać się jeszcze kilka razy.

Przyszła Diana, wsiadła. Zaprezentowała doskonały timing - odpuszczała w ułamku sekundy i korygowała szybko, jasno i wyraźnie już przy pierwszych zalążkach przeciwstawiania się czy nieposłuszeństwa. Hucułek raz dwa zaakceptował jej dominację i zrozumiał dokładnie, co ma robić, jakie są konsekwencje odwrotnego zachowania i jak najszybciej dążyć do wygody. Momentalnie się rozluźnił. Artemis wiedziała co się wydarzy zanim się wydarzyło, czytała bezbłędnie konia i tak samo bezbłędnie reagowała. Za sprawiedliwe traktowanie konie odwdzięczają się tak samo. Ulegają szybko, ponieważ w naturze nie ma czasu na opieszalstwo. Nie reagujesz - giniesz. Co pięknie wyjaśnia inne zjawisko, jakim jest instynkt ucieczki.


 Wracając do tematu... Czas w pracy z końmi to abstrakcyjne pojęcie. Można je rozumieć w kilku różnych znaczeniach:

  • czas jazdy: 45 minut. lonża dla poprawy kondycji i stanu mięśni: 30 minut. teren z instruktorem: 1,5 h, oprowadzka: 10 minut...

Za tą odsłoną nie przepadam. Jej przestrzeganie, chcąc nie chcąc, ułatwia jednak życie. Nie mówiąc o UPORZĄDKOWANIU. Słowu, które przechodzi mi przez gardło wtedy, kiedy mnie nie dotyczy. Cóż, może kiedyś do niego dorosnę? :)


  • nauka cofania, budowanie relacji, czytanie reakcji konia, spacer po lesie, obrządek wieczorny, czyszczenie konia, proces skupiania się...

I tu nie ma miary. Nie mogę podać czasu w minutach, godzinach, dobach... To jest czas, którego nie określam. Życie koni mija właśnie w tej drugiej opcji. One nie mają zegarka, żyją tu i teraz. Nauczyć się żyć tak samo wcale nie jest trudno, jest bardzo przyjemnie. Jednak nie jesteśmy końmi bez powodu.


Zważając na fakt, że te nieparzystokopytne są najbardziej spostrzegawczymi zwierzętami udomowionymi, o niezwykle szybkim czasie reakcji oraz sile wielokrotnie przewyższającej ludzką, mamy szansę na sukces z tymi zwierzętami tylko wtedy, kiedy używamy pofałdowanej części naszego ciała.

Jednak jeździectwo i ogólnie praca z końmi wymaga od nas pewnych cech fizycznych, chociażby po to, ażeby zwierzę przygotować do zostania tym chętnym i posłusznym barankiem. Dzięki metodom i postępowaniu zgodnymi z logiką występującą w przyrodzie, możemy "stworzyć" konia doskonałego, nawet dla kilkuletnich dzieci. Jednak aby do tego doszło, musimy mieć doświadczenie i rozwiniętą pamięć mięśniową. Przyda się szybkość reakcji, wyczucie, żonglowanie technikami, umiejętność czytania konia, równowaga mentalna i fizyczna, forma, dobra kondycja i zręczność, świadomość swojego ciała, obszerna wiedza, asertywność, pewność siebie, konsekwencja, cierpliwość. Cech można by było mnożyć. Ale z tego, co obserwuję, niemal każdy może stać się dobrym koniarzem - trzeba jednak bardzo chcieć i nieustannie pracować nad sobą.
Wyjątkowo ważny byłby jednak poświęcony CZAS.

Hubertus 2013

Odnośnie poświęcania czasu, a nie samego timingu - komentarz do powyższego zdjęcia.
Tzw. sztuczek można nauczyć każdego konia - odruchy warunkowe wymagają w końcowym etapie jedynie utrwalania. 
Konie w naturze przeciwstawiają się naciskowi, gdyż może im zagrażać - ich ustalonej pozycji w hierarchii, wygodzie lub nawet życiu. Kiedy koń spodziewa się, co następuje po wywołaniu nacisku (a mianowicie odpuszczenie w chwili reakcji), poddaje się mu. Dzieje się tak, kiedy używa "myślącej" części swojego mózgu, czyli lewej półkuli. Szczegóły następnym razem, gdyż temat jest obszerniejszy niż rzeka.
(przypomnijmy o fenomenie rozproszenia uwagi, braku reakcji na wcześniej doskonale wyuczone komunikaty i gesty, stan mentalny, priorytet: przetrwać)
INKA MAM REWELACYJNY FRAGMENT Z KSIĄŻKI "ZROZUMIEĆ ZWIERZĘTA"- PASUJE JAK ULAŁ - dobrze, to wstawisz w kolejnym poście, Art. ;)

Nauka może potrwać krócej lub dłużej - wszystko zależy od indywidualnych czynników związanych zarówno z koniem, jak i człowiekiem.
Kiki i ja uczymy się powoli. Nauka ukłonu była rozłożona na kilka minut w ciągu kilku tygodni. Pokazywała dokładnie, jak relacje wpływają na reakcje - gdzie są nasze granice i jaki niezwykle dobry wpływ mają krótkie sesje. Rzecz okazała się prosta jak bułka z masłem - jeśli tylko poświęciliśmy wcześniej czas na naukę ustępowania od nacisku i opanowaliśmy rzecz jasna kilka innych podstaw, o których także napiszę kiedy indziej.

Proces nauki kłaniania:
-na początek przyzwyczaiłam konia do dotyku nóg, potem prosiłam hucułka aby podawał nogę, nic więcej (nie miałam jeszcze ukłonu w zamyśle, ale nadal jest to pewien etap przyczyniający się do końcowego)
-potem zaczęłam wywierać nacisk na przedramię do momentu, aż ustąpiła (czyli przesunęła nogę, nie napierała ani nie zapierała się czy denerwowała)
-następnie hucułek stawiał nogę coraz bliżej tylnej
-aż pewnego razu w boksie pomyślałam, że mam ochotę na ukłon i voila!

Każdy następny raz był chętny i spokojny. Jeśli takiego konia mamy przed, podczas i po wykonaniu prośby - odnieśliśmy już sukces.

Przy okazji chciałabym przytoczyć punkt z zasad pochodzących ze skryptu JNBT, którego jednak nie jesteśmy w stanie dobrze spełniać, jeśli nie ma w nas miłości do koni - do ich "stylu życia", do spędzania z nimi czasu poprzez zwykłe, niewymagające niczego towarzystwo. One ze sobą nie przebywają tylko wtedy, kiedy czegoś od siebie chcą.
Spędzają część czasu po prostu "dzieląc przestrzeń".

 Największym prezentem jaki możesz podarować koniowi jest twój czas.  
Budowanie partnerstwa, bez którego nie ma mowy o jeździectwie naturalnym wymaga czasu i bynajmniej nie oznacza to czasu poświęconego tylko na szkolenie lub jazdę. Po prostu znajdź czas na wspólny relaks z koniem, a nie tylko na naukę lub tylko twoją przyjemność.  
                                                                                            JNBT

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz